Kosmetyki codziennego użytku znanych na całym świecie marek, mogą zakłócić równowagę hormonalną ludzkiego organizmu. Takie alarmujące informacje podaje raport francuskiego Narodowego Instytutu Konsumpcji, który publikuje nadsekwańskie pismo "60 Milions des Consommateurs".

Badaniom poddano ponad 66 najpopularniejszych we Francji kosmetyków, z których duża część sprzedawana jest również w Polsce. Okazało się, że prawie połowa z nich zawierała triklosan lub paraben propylu, które mogą powodować zaburzenia hormonalne. Co więcej, ich obecność nie zawsze była wymieniana przez producentów w składzie chemicznym produktów.

Zawartość tych substancji, w badanych kosmetykach, była najczęściej nieznaczna. Jednak eksperci z francuskiego instytutu alarmują, że większość konsumentów używa regularnie kilku produktów tego typu - ilość szkodliwych substancji ulega wtedy zwielokrotnieniu. A nawet niewielkie dawki takich związków chemicznych jak triklosan mogą powodować zaburzenia funkcjonowania tarczycy. Według raportu, codzienne używanie niektórych past do zębów i dezodorantów, zawierających te substancje, stanowi "znaczące ryzyko" dla zdrowia.

Specjaliści z francuskiego instytutu żądają od Komisji Europejskiej, aby zaostrzyła normy dotyczące zawartości tych związków w kosmetykach. Domagają się także, aby zbadano szkodliwy wpływ tych substancji na nasze zdrowie, zwłaszcza w razie regularnego z nich korzystania.

Francuskie produkty na cenzurowanym

Już tydzień temu powszechny niepokój wywołał inny raport tego francuskiego instytutu. Specjaliści wykryli wtedy pestycydy i leki - w tym syntetyczne hormony - w co piątej butelce francuskiej wody mineralnej. Badania dotyczyły m.in. wody mineralnej znanych marek, która sprzedawana jest na całym świecie. W wodzie marki "Saint Yorre" odkryto na przykład śladowe ilości syntetycznych hormonów, które stosowane są w leczeniu raka piersi. W wodzie marki "Volvic" i "Vittel" znajdowała się natomiast nieznaczna ilość silnych środków chwastobójczych, których stosowanie zakazane zostało we Francji już 11 lat temu.

Analizy zostały przeprowadzone dwa razy. Za pierwszym razem ich rezultaty podważyli bowiem producenci. Druga seria badan potwierdziła śladową obecność pestycydów lub leków w ponad 20 proc. butelek francuskiej wody mineralnej. Producenci twierdzą, że do skażenia wody mogło dojść w trakcie badań. Autorzy tych ostatnich podkreślają, że zawartość szkodliwych substancji w wodzie jest śladowa i nie stanowi żadnego zagrożenia dla zdrowia "w krótkoterminowej perspektywie". Z drugiej jednak strony - w długoterminowej perspektywie - niepokojąca może być nawet śladowa obecność mieszanek różnych środków chemicznych, których woda mineralna nie powinna zawierać. Autorzy badań sugerują, że rezultaty analiz są odzwierciedleniem skażenia środowiska naturalnego szkodliwymi substancjami i że chodzi o "generalny problem" francuskiej wody mineralnej.