Być chrześcijaninem to nie znaczy przyłączyć się do pewnej kultury czy doktryny, ale żyć zgodnie z przykazaniami - mówił do wiernych papież Franciszek. Apelował o otwarcie umysłów i serc.

Być chrześcijaninem to nie znaczy przyłączyć się do pewnej kultury czy doktryny, ale żyć zgodnie z przykazaniami - mówił do wiernych papież Franciszek. Apelował o otwarcie umysłów i serc.
Papież Franciszek /GIUSEPPE LAMI /PAP/EPA

Podczas spotkania w Watykanie na południowej modlitwie Regina coeli w uroczystość Zesłania Ducha Świętego papież przytoczył słowa Jezusa: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania".

Przypominają one o tym, podkreślił, że miłość do człowieka, a także do Boga "okazujemy nie słowami, ale czynami". Zaangażowane musi być w to całe życie - dodał.

Być chrześcijaninem nie oznacza przede wszystkim przynależności do pewnej kultury lub przyłączenia się do pewnej doktryny, ale powiązanie swojego życia, w każdym jego aspekcie, z osobą Jezusa, a przez Niego z Ojcem - wyjaśniał Franciszek.

Rano w bazylice Świętego Piotra papież odprawił mszę, w trakcie której wśród znaków obecnych czasów wymienił duchowy analfabetyzm i wewnętrzną samotność. Punktem wyjścia papieskich rozważań były słowa z Ewangelii świętego Jana: "Nie zostawię was sierotami".

Franciszek podkreślił w homilii, że celem misji Jezusa było to, aby ludzie nie byli już sierotami, a stali się na nowo dziećmi bożymi.

Także w naszych czasach można spotkać różne znaki naszej sytuacji sierot: wewnętrzną samotność, którą odczuwamy również pośród tłumu i która niekiedy może stać się wewnętrznym smutkiem; rzekomą autonomię od Boga, jakiej towarzyszy pewna nostalgia za jego bliskością; rozpowszechniony analfabetyzm duchowy sprawiający, że jesteśmy niezdolni do modlitwy - powiedział.

Papież zauważył, że wierni mają trudność z odczuwaniem tego, iż życie wieczne jest prawdziwe i realne oraz z rozpoznaniem w innym człowieku brata, jako syna tego samego Boga.

Wszystko to, zdaniem papieża, stoi w sprzeczności z pierwotnym powołaniem "synów Boga", które określił jako „nasze najgłębsze DNA”.

Możemy postrzegać siebie jako bracia, a nasze różnice pomnażają tylko radość i zdumienie z przynależności do tego jedynego ojcostwa i braterstwa - przypomniał papież podczas mszy.

(mpw)