Po niemal 16 godzinach walk pakistańskie siły odzyskały pełną kontrolę nad bazą wojskową w Karaczi na południu kraju. Wczoraj budynki, w których stacjonują samoloty, zaatakowała grupa około 20 talibskich rebeliantów. W walce z rebeliantami zginęło 12 żołnierzy, a 14 zostało rannych.

Operacja zakończyła się. Główny budynek został oczyszczony - przedstawiciel armii, cytowany przez Reutera. Dla zachowania ostrożności nadal przeszukujemy okolicę, szukając terrorystów, ale główna operacja skończyła się.

Do bazy sił powietrznych i morskich Mehran w Karaczi w niedzielę wdarło się ok. 20 napastników i zaatakowało hangary. Byli uzbrojeni, mieli granatniki przeciwpancerne i granaty ręczne. Trafili jeden z samolotów, morski samolot patrolowy P-3C Orion - podał rzecznik marynarki komandor Salman Ali.

Terroryści zaatakowali bazę od tyłu - poinformował minister spraw wewnętrznych Rehman Malik. Media sugerowały, że dostali się przez sieć kanalizacyjną, jednak są to doniesienia niepotwierdzone.

Rano w bazie w przeciągu 30 minut rozległo się osiem eksplozji, nadal utrzymywał się przerywany ostrzał. Do Mehran ściągnięto posiłki, m.in. grupę ponad 30 żołnierzy, którzy wsparli ok. 100 komandosów. Ich zadaniem było pochwycić jak najwięcej napastników żywych - podała pakistańska telewizja.

Do ataku przyznali się pakistańscy talibowie. To zemsta za męczeństwo Osamy bin Ladena. To dowód, że nadal jesteśmy zjednoczeni i potężni - powiedział rzecznik Ehsanullah Ehsan w rozmowie z Reuterem.

Ehsan twierdził, że rebelianci wysłani do bazy mieli przy sobie wystarczające zapasy, by przetrwać trzydniowe oblężenie. Powiedział też, że do zadania przydzielono do 22 bojowników.

Reuters podaje, że według wstępnych szacunków armia mogła zabić do 5 napastników.

Premier Pakistanu Yusuf Raza Gilani potępił atak. Podobnie tchórzowski akt terroru nie jest w stanie odwieść rządu i narodu pakistańskiego od walki z terroryzmem - powiedział.

Karaczi jest trzecim co do wielkości miastem Pakistanu i gospodarczą stolicą kraju.