W Pakistanie, gdzie w sobotę armia rozpoczęła ofensywę przeciw rebeliantom, są już pierwsze ofiary operacji lądowej. W pierwszym dniu ofensywy zginęło pięciu żołnierzy i jedenastu rebeliantów. To informacje agencji AP. Wcześniej BBC podała, że po obu stronach konfliktu jest kilkunastu zabitych.

Akcję rozpoczęto od ataku na bazy Al-Kaidy i talibów, ulokowane wzdłuż granicy z Afganistanem. Wojsko naciera od strony miast Razmak, Jandola i Shakai w kierunku Makeen, Spinkai Raghzai i rejonu Tiarza.

W operacji, która jest jak dotąd najważniejszą akcją Pakistanu przeciw islamskim rebeliantom, bierze udział 30 tysięcy żołnierzy. To równocześnie czwarta już próba wyparcia bojowników z południowego Waziristanu. Poprzednie kończyły się negocjacjami i rozejmami, po których talibowie utrzymywali kontrolę nad tym obszarem.

Na podjęcie radykalnej akcji wojskowej nalegały Stany Zjednoczone. Waszyngton obawia się bowiem destabilizacji posiadającego broń nuklearną Pakistanu. Tamtejsi zwolennicy dżihadu zmierzają do obalenia popieranego przez USA rządu w Islamabadzie, stanowią też poważne wsparcie dla rebeliantów w Afganistanie.

Obecnie oczekuje się, że ofensywa potrwa około dwóch miesięcy. Walki toczyć się będą w regionie, który jest w praktyce kontrolowany przez około 10 tysięcy lokalnych bojowników i półtora tysiąca zagranicznych ochotników. Według AP, ci ostatni pochodzą głównie z Azji Środkowej. BBC z kolei - powołując się na rzecznika armii pakistańskiej - podaje, że siły talibów wynoszą od 10 do 20 tysięcy. Ich wpływy ogarniają niemal połowę przygranicznego południowego Waziristanu, czyli obszar ponad trzech tysięcy kilometrów kwadratowych.