Pod presją międzynarodowej opinii publicznej władze w Islamabadzie zgodziły sie wpuścić kobiety, dzieci i starców z grupy około tysiąca osób, które od kilku dni koczują w pasie ziemi niczyjej pomiędzy Pakistanem i Afganistanem w pobliżu przejścia granicznego Czaman.

Kilka dni temu doszło tam do bijatyki uchodźców z pogranicznikami. Tłum usiłował przemocą przedostać się z Pakistanu, wtedy żołnierze zaczęli strzelać w powietrze. Tym razem uchodźcy nie musieli walczyć z żołnierzami. Opowiadają o gehennie przez którą przeszli. "Tam skąd przyszliśmy nie ma już niczego, pozostał jedynie pył. Najpierw zbombardowano budynki rządowe, a gdy je zniszczono, wzięto na cel naszą wioskę” - mówił jeden z Afgańczyków. Inny wyjaśnia, w jaki sposób, pomimo ran, udało mu się dotrzeć na granicę. "Oczywiście, musiałem zapłacić za przewóz. Inaczej nie poradziłbym sobie w tak trudnym terenie. Zapłaciłem dwa miliony afgani” - Afgani to nazwa afgańskiej waluty.

Oenzetowska Wysoka Komisja do spraw Uchodźców ocenia, że już wkrótce na granicy z Pakistanem pojawi się 300 tysięcy Afgańczyków. Z kraju wygoni ich nie tylko wojna, ale też głód i nadciągająca zima. Komisja przygotowuje dla nich obozy po afgańskiej stronie granicy, gromadzi żywność i leki. Do Pakistanu wejdą, tak jak wczoraj jedynie kobiety, starcy i dzieci.

23:55