Tysiące uczniów, rodziców i nauczycieli protestowało w Budapeszcie przeciwko zmianom wprowadzonym w oświacie przez rząd Viktora Orbana. Twierdzą, że po zmianach system stał się "zły dla dzieci, nauczycieli, rodziców i całego kraju".

Tysiące uczniów, rodziców i nauczycieli protestowało w Budapeszcie przeciwko zmianom wprowadzonym w oświacie przez rząd Viktora Orbana. Twierdzą, że po zmianach system stał się "zły dla dzieci, nauczycieli, rodziców i całego kraju".
Tysiące protestowały przeciwko zmianom w oświacie na Węgrzech. "Orban precz!" /TAMAS KOVACS /PAP/EPA

Mimo ulewnego deszczu demonstranci zebrali się na placu Kossutha, trzymając transparenty z napisami "Nie wyganiajcie z kraju naszej młodzieży" i "Oddajcie nam wolność nauczania". Protestowano przeciwko odebraniu szkołom autonomii w nauczaniu i wprowadzeniu do programu treści ideologicznych.

Przy wtórze węgierskiego hymnu narodowego skandowano m.in. "Nie dopuścimy do tego!", "Orban precz!", "Zdrajcy!".

Podczas demonstracji zorganizowanej przez nauczycielskie związki zawodowe wysunięto 25 postulatów, w tym: przywrócenia nauczycielom prawa do wyboru materiałów, ograniczenie program nauczania i liczby przedmiotów wymaganych od uczniów, przywrócenie dyrektorom szkół prawa do podejmowania decyzji w sprawie zarządzania placówkami, w tym zatrudniania, zniesienia zasady obowiązkowego pensum nauczycielskiego oraz przywrócenia obowiązku szkolnego do 18. roku życia.

Przewodnicząca jednego z dwóch największych związków zawodowych nauczycieli PSZ Piroska Gallo oskarżyła rząd o rujnowanie systemu oświaty. Według niej po wprowadzonych zmianach system stał się "zły dla dzieci, nauczycieli, rodziców i całego kraju". Podkreślała, że obecny model nauczania nie jest wystarczający, a "klucz do rozwoju kraju znajduje się w szkolnej klasie".

W 2013 roku rząd odebrał gminom kompetencje w zakresie prowadzenia szkół i poddał je nadzorowi centralnej instytucji z siedzibą w Budapeszcie, która odtąd kontroluje wszystkie szkoły państwowe i decyduje o losie ok. 120 tys. nauczycieli. Konieczność tych zmian argumentowano m.in. potrzebą wychowywania uczniów w duchu chrześcijańsko-patriotycznym.

Krytycy wskazują, że nowe zasady doprowadziły do przeciążenia nauczycieli pracą, wydłużyły ich godziny pracy, odebrały im prawo do wybierania podręczników oraz zmusiły do korzystania z książek zawierających błędy.

Fala demonstracji przeciwko reformie w oświacie rozpoczęła się w ubiegłym tygodniu od miasta Miszkolc na północnym wschodzie Węgier, gdzie nauczyciele napisali petycję do rządu w sprawie przywrócenia szkołom autonomii i zorganizowali pierwszy protest.

Rząd w reakcji na te wystąpienia zdymisjonował sekretarza stanu ds. oświaty oraz rozpoczął negocjacje z nauczycielami, te jednak zakończyły się w piątek bez porozumienia.

(az)