Prawie 600 osób zginęło w maju w walkach plemiennych i walkach z rebeliantami w Darfurze na zachodzie Sudanu. O dramatycznym bilansie poinformowali w poniedziałek przedstawiciele ONZ w tym kraju. Maj był najkrwawszym miesiącem w tym regionie od ponad dwóch lat.

Mamy 491 potwierdzonych przypadków śmiertelnych i 108 przypadków niepotwierdzonych - poinformował przedstawiciel misji pokojowej ONZ i Unii Afrykańskiej w Darfurze (UNAMID). Liczba (zabitych) jest bardzo wysoka. Sytuacja jest spowodowana walkami plemiennymi oraz walkami z głównym ugrupowaniem rebelianckim Ruchem na rzecz Sprawiedliwości i Równości (JEM) - dodał inny przedstawiciel UNAMID. Obaj wypowiadali się pod warunkiem zachowania anonimowości.

Agencja Reutera pisze, że przemoc w trwającym od siedmiu lat konflikcie wzrosła, kiedy na początku maja JEM ogłosił, iż zamraża swój udział w rozmowach pokojowych z centralnym rządem w Chartumie. Powodem było m.in. zaangażowanie innych rebeliantów w negocjacje. JEM oskarżył też wówczas Chartum o złamanie wcześniejszego zawieszenia broni.

Konflikt w Darfurze wybuchł w 2003 roku, gdy czarnoskórzy rebelianci wystąpili przeciwko zdominowanym przez Arabów władzom w Chartumie i przeciw arabskim milicjom dżandżawidów, które dokonywały czystek etnicznych na terenach zamieszkanych przez czarnych Afrykanów. Szacunkowe dane ONZ mówią o 300 tysiącach ofiar śmiertelnych wojny domowej w Darfurze i o 2,7 miliona uchodźców. Rząd w Chartumie ocenia liczbę zabitych na 10 tysięcy.