Do 66 wzrosła liczba ofiar poniedziałkowej katastrofy w Sajańsko-Szuszeńskej Elektrowni Wodnej na rosyjskiej południowej Syberii. Dzisiaj rano poinformowano o odnalezieniu ciał kolejnych kilkunastu osób. Nadal trwają jednak poszukiwania kilkunastu innych, które uznano za zaginione.

Prace nad likwidacją skutków katastrofy prowadzone są przez okrągłą dobę, uczestniczy w nich ponad dwa tysiące ludzi. Teraz liczba ratowników ma być jednak stopniowo zmniejszana.

Wczoraj na miejsce katastrofy przybył premier Władimir Putin. Zapowiedział m.in. wypłaty odszkodowań rodzinom ofiar. Także koncern RusHydro, do którego należy elektrownia, postanowił wypłacić po milion rubli (około 92 tysiące złotych) rodzinom zabitych. Ponadto - jak podała rosyjska agencja ITAR-TASS - RusHydro nie zamierza unikać odpowiedzialności za tragedię i gotowy jest zwiększyć sumy odszkodowań.

Nadal nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu utrzymuje niezmiennie, że było nią tzw. hydrouderzenie, czyli gwałtowny wzrost ciśnienia w jednym z kanałów, którymi woda spada na turbiny. Strona rosyjska kategorycznie wykluczyła możliwość zamachu, o jakim informowały czeczeńskie Bataliony Męczenników. Ale na Kaukazie wczoraj po raz kolejny zaatakowali zamachowcy-samobójcy. Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF FM Przemysława Marca: