Barack Obama liczy na to, że Rosja zastosuje się do ustaleń, które zapadły w Genewie i straszy kolejnymi sankcjami, gdyby stało się inaczej. Prezydent USA stwierdził jednak, że pojawiła się nadzieja na deeskalację konfliktu na Ukrainie.

Jest szansa, że dyplomacja doprowadzi do deeskalacji sytuacji (na Ukrainie). (...) Pozostaje jednak pytanie czy (Rosjanie) wykorzystają swoje wpływy, które do tej pory służyły do zakłócania spokoju, do zaprowadzenia porządku, aby Ukraińcy mogli przeprowadzić wybory i wprowadzić w życie reformy decentralizacyjne, które proponowali - powiedział Obama w Białym Domu.

Podczas konferencji prasowej prezydent Stanów Zjednoczonych przypomniał, że na granicy z Ukrainą Rosja zgromadziła poważne siły zbrojne. Zdaniem Obamy ich obecność służy zastraszaniu Ukraińców.

Zapowiedział, że jeśli nie będzie postępu we wdrażaniu ustaleń, będą nowe sankcje. Podkreślił, że Stany Zjednoczone omawiały tę kwestię ze swoimi sojusznikami z Unii Europejskiej.

Przygotowaliśmy dodatkowe sankcje, które możemy nałożyć na Rosjan jeżeli nie zauważymy poprawy sytuacji - zapowiedział prezydent Stanów Zjednoczonych zwracając uwagę, że Zachód będzie w najbliższych dniach bacznie analizować działania Rosji. Nie sprecyzował jednak o jakie ewentualne sankcje chodzi.

Szefowie dyplomacji USA, UE, Rosji i Ukrainy, którzy przez siedem godzin rozmawiali w Genewie na temat kryzysu ukraińskiego, podkreślili we wspólnym oświadczeniu, że porozumiano się w sprawie konkretnych kroków zmierzających do deeskalacji napięć. Porozumiano się też w sprawie przywrócenia bezpieczeństwa wszystkim obywatelom Ukrainy. Dokument głosi, że wszystkie strony muszą powstrzymać się od wszelkiej przemocy, zastraszania i prowokacyjnych działań. Uczestnicy spotkania zdecydowanie potępili i odrzucili wszelkie przejawy ekstremizmu, rasizmu i nietolerancji religijnej, łącznie z antysemityzmem.

(abs)