Niewiele brakowało, by doszło do powtórki katastrofy airbusa Air France, który dwa lata temu wpadł do Atlantyku. Na pokładzie samolotu było 228 osób. Nadsekwańskie media ujawniają, że identyczne problemy przytrafiły się w tym samym miejscu innej maszynie francuskich linii.

Z informacji podawanych przez francuskie media wynik, że znów chodziło o samolot lecący z Rio de Janeiro do Paryża, który znalazł się w strefie silnych turbulencji nad Atlantykiem. Ponownie czujniki prędkości zaczęły źle funkcjonować - pilot automatyczny sam się wyłączył. Maszyna zaczęła nagle tracić prędkość. Pilotom w ostatniej chwili udało się jednak odzyskać panowanie nad samolotem. Według załogi, jeżeli prędkość samolotu spadłaby jeszcze o 5 kilometrów na godzinę, to maszyna runęłyby do Atlantyku.

Media alarmują, że wymiana - po pamiętnej katastrofie sprzed dwóch lat - czujników prędkości we wszystkich airbusach Air France na nowsze nie pomogła. Według komentatorów może to dowodzić, iż prawdziwa przyczyna tragedii ciągle nie została ustalona.