Nowobogaccy Rosjanie utrzymują przy życiu ekskluzywny segment brytyjskiego rynku dóbr konsumpcyjnych - pisze tygodnik "The Spectator", porównując rozmach, z jakim wydają oni pieniądze do rozrzutności Arabów z lat 70., lokujących w Londynie petrodolary.

W Londynie osiadła spora grupa tzw. nowych Rosjan, którzy dorobili się majątków po upadku komunizmu i czują się tu dobrze, ponieważ brytyjski rynek usług bankowo-finansowych nie jest tak ściśle regulowany jak w USA, a Brytyjczycy nie są ciekawi źródła

pochodzenia ich fortun.

Do najbardziej znanych rezydentów londyńskiej metropolii należy Roman Abramowicz, który ostatnio odsprzedał Gazpromowi swoje udziały w spółce paliwowej Sibnieft, córka Borysa Jelcyna Tatiana Diaczenko, jej mąż Walentin Jumaszew, aluminiowy potentat Oleg Deripaska, Borys Bieriezowski - polityczny wróg Władimira Putina i spora grupa pomniejszych nazwisk.

Najbardziej zadowoleni są pośrednicy w sprzedaży drogich nieruchomości i prawnicy, ponieważ oligarchowie są skłóceni i chętnie procesują się w Londynie. Oligarchowie miewają też kosztowne kaprysy i zachcianki. Abramowicz np. zatrudnił kapitana angielskiej reprezentacji w grze w polo, by udzielił mu prywatnych lekcji, ale wkrótce zorientował się, że zwłoka między poleceniem wydanym przez trenera, a przetłumaczeniem go przez tłumacza na rosyjski czyni z całego planu farsę.

Oleg Deripaska w posiadłości w Weybridge pod Londynem zatrudnia kucharza, który w czasie lunchu prezentuje ozdobnie wydrukowany jadłospis. W czasie majowej aukcji w Sotheby's najwyższą cenę uzyskał akt kobiecy ulubionego malarza Stalina - Borysa Kustodiewa. Za obraz wyceniony na maksimum 300 tys. funtów zapłacono 845 tys. funtów.

Najbardziej wyczulony na punkcie własnego bezpieczeństwa jest Borys Bierezowski, który dla niepoznaki wynajmuje sześć identycznych limuzyn tak, że nikt nie wie, w której akurat się

znajduje. Trudno mu się dziwić, ponieważ w 1994 roku przeżył zamach, w którym zginął jego kierowca.

Anglicy ogólnie bardzo sobie chwalą rosyjskich klientów, ale zdarzają się im przykre niespodzianki. Renomowana firma handlująca rolls-royce'ami w grudniu ub.r. otrzymała zamówienie na model Phantom V. Klient wpłacił 70 tys. funtów depozytu - 1/3 ceny samochodu - i zażyczył sobie zamontowania rozmaitych dodatków: kół o większej średnicy i wygodnych foteli na tylnych siedzeniach. Po odbiór jednak nigdy się nie zgłosił, a zaniepokojona firma ustaliła w końcu jego adres zamieszkania... w moskiewskim więzieniu.