Demokraci i Republikanie w Senacie USA zaproponowali projekt ustawy, która nałożyłaby bardzo surowe sankcje na Rosję, w tym na sektor naftowy, bankowy i wydobywczy - podał w środę Reuters, który dotarł do tekstu ustawy.

Projekt pilotują w Senacie Demokrata Bob Menendez i Republikanin Lindsey Graham - poinformowała kancelaria Menendeza.

Senatorowie chcą, by sankcje objęły również zagraniczne inwestycje Rosji w gaz skroplony, sektor cybernetyki, wszelkie transakcje związane z inwestycjami w rosyjskie papiery dłużne oraz osoby, które zaangażowane są "pośrednio lub bezpośrednio w nielegalne lub korupcyjne działania na rzecz (prezydenta Rosji Władimira) Putina".

Aby ustawa weszła w życie, musi zostać przegłosowana w Senacie, zaaprobowana przez Izbę Reprezentantów i podpisana przez prezydenta Donalda Trumpa.

Restrykcje mają być odpowiedzią na ingerowanie Rosji w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku, interwencję na Ukrainie i w Syrii.

Menendez, najwyższy rangą Demokrata w senackiej komisji spraw zagranicznych, powiedział, że Kongres chce zareagować na katastrofę humanitarną w Syrii, do której przyczyniła się Rosja, agresję na Ukrainie i oraz "nieustanne podważanie międzynarodowych norm".

Graham w mailu do agencji Reutera napisał, że celem senatorów zabiegających o nowe sankcje jest "zmiana status quo i podjęcie bardzo znaczących kroków przeciw putinowskiej Rosji".

Jak wyjaśnia Reuters, proponowana przez senatorów ustawa to zmodyfikowana i bardziej radykalna wersja projektu, jaki Kongres forsował latem, po spotkaniu Trumpa z Putinem w Helsinkach, które zostało skrytykowane zarówno przez Demokratów, jak i partię prezydenta.

Podczas konferencji prasowej w Helsinkach, stojąc obok Putina, Trump powiedział, że nie widzi żadnego powodu, by wierzyć, że Rosja ingerowała w przebieg wyborów w 2016 roku na jego korzyść, wbrew wnioskom przedstawionym mu przez amerykański kontrwywiad. Podkreślił, że Putin "niezwykle mocno" odrzucał te zarzuty. Pytany, komu wierzy w sprawie Russiagate: FBI czy Putinowi, powiedział, że ma powody, by wierzyć obu stronom.