Nawet 36 górników może być uwięzionych pod ziemią po silnej eksplozji, do jakiej doszło w kopalni węgla na zachodnim wybrzeżu nowozelandzkiej Wyspy Południowej. Ratownicy nie mogą na razie rozpocząć akcji, bo wybuch odciął dopływ prądu do systemu wentylacji i istnieje obawia, że uwięzione gazy doprowadzą do kolejnej eksplozji.

Z kopalni uratowano dwóch górników, ale o pozostałych osobach, które w czasie eksplozji były pod ziemią, nie ma żadnej wiadomości - poinformował dyrektor firmy eksploatującej kopalnię. Według policji, pod ziemią może być 36 osób, spółka wydobywcza mówi natomiast o 27 zaginionych. Mogą się oni znajdować na głębokości około 120 metrów pod ziemią.

Według dwóch uratowanych, jeszcze trzech górników próbowało wydostać się na powierzchnię, ale przed zapadnięciem zmroku nikt więcej nie wyszedł z kopalni.

Do eksplozji doszło przed godziną 16 czasu miejscowego (godz. 4 czasu polskiego) w kopalni Pike River, na zachodnim wybrzeżu nowozelandzkiej Wyspy Południowej.