70-letni niemiecki poszukiwacz-amator oświadczył, że w jednym z tuneli w pobliżu miasta Chemnitz trafił na ślad "tajemniczych metalowych obiektów" . Twierdzi, że wśród nich są co najmniej dwie bomby atomowe.

Te bomby są pod ziemią ponad 70 lat. Jeśli ich nie wyciągniemy, grozi nam drugi Czarnobyl - ostrzega historyk-amator w rozmowie z dziennikiem "Bild". Wydaje się jednak, że na razie władze niemieckie nie traktują tych rewelacji poważnie. Jedno jest pewne - po tym odkryciu zaprzestaję już jakichkolwiek poszukiwań - podkreśla ze stanowczością pan Lohr

Mężczyzna przebadał podziemny tunel  w niemieckim Jonas Valley przy pomocy georadaru - już 4 lata temu. Ale dopiero niedawno, dzięki użyciu komputerowego modelowania trójwymiarowego dostrzegł, że pod ziemią znajdują się "tajemnicze obiekty" - w tym, jak twierdzi, dwie bomby atomowe. 

Tunel, w którym ma rzekomo być niebezpieczne znalezisko, został wybudowany przez więźniów obozu koncentracyjnego Buchenwald. Nie wiadomo, do czego miał służyć.

Większość historyków twierdzi, że nazistom nigdy nie udało się zbudować bomby atomowej. Pracę nad programem nuklearnym rozpoczęli 1939 roku i oficjalnie zakończyli w 1942 roku. 

"The Telegraph" podkreśla, że niespełna rok temu pojawiły się informacje o "złotym pociągu" odkrytym na terenie Polski. Przypomnijmy, że w sierpniu członkowie Dolnośląskiej Grupy Badawczej wskazali władzom miasta Wałbrzych przypuszczalne miejsce jego ukrycia i informacje o jego możliwej zawartości, którą miałyby stanowić kosztowności, materiały wojskowe czy archiwa. Według nich, pociąg został ukryty w okolicach 60. kilometra trasy kolejowej Wrocław - Wałbrzych. 

RMF FM/The Telegraph