Aspiracje krajów wschodniej Europy spoza strefy euro, by współdecydować o planach dotyczących eurolandu są zrozumiałe i logiczne - ocenia niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".

Gazeta na pierwszej stronie informuje, że siedem państw Unii przygotowuje wspólny list w sprawie propozycji Francji i Niemiec, dotyczących zacieśnienia współpracy w strefie euro, w tym ustanowienia rządu gospodarczego. Rolę inicjatora w tym gronie odgrywa Polska. Grupa chce mieć wpływ na reformy w strefie euro, skoro zgodnie z traktatem mają do niej przystąpić. List ma trafić do przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya przed październikowym szczytem Unii - dowiedział się dziennik.

Według niemieckiej gazety list ten to "próba powstania przeciwko elitarnemu klubowi 17 krajów euro". Po raz pierwszy nowicjusze bronią się przed tym, by kraje eurolandu przebudowały swoja wspólnotę według własnego smaku. Chcą brać udział w decyzjach o powołaniu przewodniczącego klubu euro i mieć coś ważnego do powiedzenia w sprawie ustanowienia wartych miliardy funduszy ratunkowych - napisano w artykule. Kraje euro powinny traktować poważnie te aspiracje. Są one logiczne i zrozumiałe - podkreśla "Sueddeutsche Zeitung".

Jak ocenia, wśród krajów zobowiązanych do wprowadzenia euro narasta przekonanie, że wejście do eurolandu będzie związane z koniecznością okazania solidarności. To oznacza, że w razie potrzeby trzeba będzie przyjść z pomocą także rzekomo bogatemu państwu. Jasne jest też, że nie ma takiej drogi odwrotu, która nie zaszkodziłaby wspólnej walucie. Kraje eurolandu i oczekujące na euro jadą na tym samym wózku, dlatego powinny wspólnie nim kierować - ocenia niemiecki dziennik.