Niedziela jest w Niemczech dniem wyborów do Bundestagu. Sondaże dają zwycięstwo Angeli Merkel, która – jeżeli tak się stanie – będzie kanclerzem czwartą kadencję. Te same sondaże zapowiadają jednak zmiany w niemieckim parlamencie, a nawet w rządzie. W Faktach RMF FM i na rmf24 z uwagą śledzimy niemieckie głosowanie. W Berlinie jest nasz specjalny wysłannik Adam Górczewski, który na bieżąco relacjonuje rozwój wydarzeń.
Frekwencja w wyborach do Bundestagu zmierzona do godziny 14 jest minimalnie niższa niż przed czterema laty - do tej godziny w wyborach wzięło udział 41,1 proc. uprawnionych do głosowania - poinformował szef Federalnego Biura Wyborczego Dieter Sarreither. W poprzednich wyborach do godziny 14 głos oddało 41,4 proc.
Szacunkowa frekwencja jest obliczana na podstawie danych z wybranych lokali wyborczych. Federalne Biuro Wyborcze zastrzegło, że dane nie uwzględniają głosów wysłanych listownie. Cztery lata temu niemal jedna czwarta uczestniczących w wyborach głosowała korespondencyjnie.
Frekwencja w wyborach w 2013 roku wyniosła 71,5 proc. i była nieznacznie wyższa w porównaniu z 2009 rokiem, gdy głosowało 70,8 proc. uprawnionych.
Ze względu na silną polaryzację niemieckiego społeczeństwa spowodowaną kryzysem uchodźczym i pojawieniem się antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD) eksperci spodziewają się wzrostu frekwencji w tych wyborach.
Do udziału w wyborach wezwał na łamach "Bild am Sonntag" prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier. Prawo wyborcze jest prawem obywatelskim. Dla mnie jest to najważniejszy obowiązek obywatela w ustroju demokratycznym - napisał prezydent. Jego zdaniem wybory parlamentarne "zdecydują o demokracji i przyszłości Europy".
Przed południem w wyborach zagłosował kandydat SPD na kanclerza Martin Schulz. Oddał głos w swoim rodzinnym Wuerselen, pod Akwizgranem, w Nadrenii Północnej-Westfalii. 61-letni socjaldemokrata powiedział, że mimo niekorzystnych sondaży, liczy na dobry wynik swojej partii. Mam nadzieję, że jak najwięcej osób skorzysta dziś z prawa głosu; by zapewnić Niemcom demokratyczną przyszłość, powinni oddać głos na jedną z partii demokratycznych - podkreślił i dał do zrozumienia, żeby nie głosować na antymigrancką i antyislamską Alternatywę dla Niemiec (AfD).
AfD ma szansę pojawić się w Bundsetagu - byłby to pierwszy raz po wojnie, gdyby nacjonalistyczna partia weszła do parlamentu. Ta partia przekształciła się w niewiarygodnym wręcz tempie w skrajnie prawicowe ugrupowanie z elementami nacjonalizmu, w tym sensie stanowi wyzwanie dla sił demokratycznych - podkreśla niemiecki politolog Hajo Funke.
Z kolei po południu swój głos oddała Angela Merkel. Kanclerz Niemiec zagłosowała w niedzielę w Berlinie, powstrzymując się przy tym od komentarza. Będąca faworytką wyborów szefowa CDU oddała głos w lokalu wyborczym zorganizowanym w stołówce Uniwersytetu Humboldtów. Towarzyszył jej mąż Joachim Sauer.
Do niektórych lokali wyborczych ustawiły się niewielkie kolejki. Wygląda na to, że frekwencja w wyborach może być wysoka - donosi nasz dziennikarz z Berlina. Ludzi jest więcej niż cztery lata temu. Sporo niezdecydowanych Niemców poszło do urn - mówi jeden z mieszkańców stolicy Niemiec.
Niemcy podzielone są na 299 okręgów. Numer jeden ma okręg Flensburg w landzie Szlezwik-Holsztyn. Numer 299 to Homburg w Kraju Saary. Niemiecki wyborca ma do dyspozycji dwa głosy: jeden na kandydata bezpośredniego, drugi na listę partyjną. Można zagłosować np. na Angelę Merkel reprezentującą CDU, a drugim głosem wskazać listę SPD.
Rozdział mandatów następuje metodą Sainte-Laguë (Andre Sainte-Laguë to francuski matematyk). Do Bundestagu dostaje się 299 kandydatów, którzy są zwycięzcami w swoich okręgach, czyli zebrali najwięcej pierwszych głosów. Drugie głosy, czyli wskazania partii, wskazują na proporcje rozdziału mandatów z list partyjnych. W podziale udział biorą partie, które przekroczyły 5-procentowy próg oraz te, które zdobyły przynajmniej 3 mandaty bezpośrednie. W ten sposób rozdzielanych jest kolejnych 299 mandatów.
Z reguły deputowanych jest więcej niż 598 (2x299), ponieważ dochodzą mandaty nadwyżkowe i wyrównawcze. Wynika to z różnic w pierwszych i drugich głosach. To dość skomplikowany system.
Dużo prostszy za to jest skład Bundestagu. W skończonej właśnie kadencji 2013-2017 było 5 partii.
Największym obóz tworzyli chadecy z CDU i CSU (CSU działa w Bawarii, CDU na pozostałym obszarze kraju) - początkowo 311 posłów, na koniec kadencji 309, bo dla jednego z ustępujących nie było już następcy na liście partyjnej, a Eryka Steinbach zrezygnowała na początku 2017 roku z członkostwa, ale nie z mandatu. SPD zdobyła 193 mandaty, Lewica - 64, a koalicja Związek 90/Zieloni - 63.
ŚLEDŹ KONTO NA TWITTERZE NASZEGO DZIENNIKARZA ADAMA GÓRCZEWSKIEGO