Zastępca szefa niemieckiej dyplomacji Gernot Erler uważa, że budowa przez USA systemu obrony antyrakietowej narazi na szwank dotychczasowe starania o ograniczenie liczby państw dysponujących bronią atomową i rozkręci na nowo spiralę zbrojeń na świecie.

Ten, kto uzasadnia atomowe zbrojenia dążeniem do zapewnienia sobie bezpieczeństwa i chce zapewnić sobie pasywne bezpieczeństwo za pomocą tarczy antyrakietowej, będzie miał trudności z wytłumaczeniem innym krajom, dlaczego miałyby wyrzec prawa do podobnych środków obrony - oświadczył Erler w wywiadzie dla piątkowego wydania "Berliner Zeitung".

W wypowiedzi dla "Frankfurter Rundschau" Erler uznał skłonienie Polski do rezygnacji z szybkiej zgody na zainstalowanie przez Waszyngton amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej za jedno z zadań stojących przez kanclerz Angelą Merkel podczas jej wizyty w Polsce. To byłby bardzo ważny krok - powiedział wiceszef MSZ. Jego zdaniem temat powstania tarczy w Europie Środkowej powinien zostać najpierw omówiony w NATO.

Jak twierdzą niemieckie media, tarcza może stać się przedmiotem sporu w niemieckiej koalicji rządowej CDU/CSU - SPD. Socjaldemokraci zamierzają zająć bardziej zdecydowane stanowisko przeciwko amerykańskim planom umieszczenia tarczy w Europie Środkowej.

Niemieckie koła rządowe oceniają pomysł przekształcenia tarczy w projekt NATO jako nierealistyczny. "Frankfurter Rundschau" tłumaczy, że Sojusz Północnoatlantycki zainteresowany jest budową systemu antyrakietowego o małym zasięgu, chroniącym własne oddziały, a nie systemu obrony terytorialnej, co jest celem USA. Jak dodaje dziennik, Stany Zjednoczone wybrały politykę konfrontacji z NATO. Gazeta przytacza słowa generała Henry'ego Oberinga, że projekt nie jest uzależniony od stanowiska sojuszu.

USA zaproponowały w styczniu Polsce i Czechom rozmieszczenie na ich terytorium elementów tarczy antyrakietowej. W Czechach miałaby powstać baza radarowa, a w Polsce wyrzutnie rakiet przechwytujących. Oba kraje wyraziły gotowość do podjęcia rozmów z Waszyngtonem.