Niemiecka minister do spraw rodziny wycofała się z kontrowersyjnych planów wysyłania nastolatków do walki z nielegalnym handlem alkoholem, papierosami, brutalnymi filmami wideo czy grami komputerowymi.

Młodzi Niemcy, według Ursuli von der Leyen z CDU, mieli „na wabia” sprawdzać, czy sprzedawcy nie łamią przepisów. Musieliby mieć co najmniej 14 lat i zgodę rodziców na udział w kontrolowanym zakupie. Nielegalna sprzedaż alkoholu nieletnim zagrożona jest w Niemczech grzywną do 50 tys. euro, jednak udowodnienie handlarzom nielegalnych praktyk jest bardzo trudne.

Możliwości kontroli są dziś zbyt słabe - powiedziała Von der Leyen w wywiadzie opublikowanym wczoraj na łamach "Bild am Sonntag". Zdaniem minister ds. rodziny, kobiet i młodzieży wykorzystanie nieletnich do wykrycia sklepów łamiących przepisy spowodowałoby, że "pozbawiony zębów tygrys", jakim jest obecnie ustawa o ochronie nieletnich, zostałby wzmocniony.

Niemieckie media i politycy ostrzegają od dłuższego czasu, że wśród młodzieży panuje nowa moda na picie „na umór”. W barach i dyskotekach za stałą, stosunkowo niską opłatą można wypić dowolną ilość napojów wyskokowych. Według badań, w Berlinie ciągle upija się jedna czwarta nastolatków. W ubiegłym roku do szpitali z objawami silnego zatrucia alkoholem trafiło ponad 200 młodych ludzi i 74 dzieci. Jak twierdzi niemiecka prasa, więcej od młodych Niemców pije tylko brytyjska młodzież.