99 nielegalnych imigrantów było na pokładzie luksusowego jachtu płynącego z Turcji do Włoch. Proceder przerzutu ujawniła włoska policja po tym jak jednostka uległa awarii. Okazało się, że każdy z imigrantów zapłacił za miejsce po 8,5 tys. euro.

Stary elegancki jacht wypłynął z Turcji, a jego załoga, złożona z przemytników ludzi, liczyła na to, że niezauważona dopłynie na Sycylię pod pozorem rejsu zorganizowanego dla majętnych turystów. Cały plan zaprzepaściła awaria silnika w Cieśninie Sycylijskiej. 

Wówczas dryfującemu, dobrze wyposażonemu jachtowi pomógł statek handlowy, który zabrał na pokład jego 99 pasażerów, głównie z Syrii, wśród nich 23 dzieci. Miały one "zniżkę" przy opłacie za przeprawę przez Morze Śródziemne. 

Gdy wszyscy zeszli na ląd w porcie Pozzallo koło miasta Ragusa zidentyfikowano ich jako nielegalnych imigrantów. Ci zaś wskazali trzyosobową załogę z Syrii jako przemytników. Zostali oni aresztowani.

Członkowie załogi mieli wielkie doświadczenie i mówili, że dla nich ważne jest bezpieczeństwo podróżnych
- powiedzieli policjanci z Sycylii, cytowani przez włoską agencję prasową ANSA. Jeden z imigrantów przyznał zaś: Dużo zapłaciliśmy, żeby nie umrzeć i dotarliśmy na miejsce. 

Uciekinierzy mówią, że musieli z rodzinami opuścić ogarniętą wojną Syrię. Wypłacili z banku wszystkie swoje oszczędności i oddali je przemytnikom. Warunki rejsu określili jako bardzo dobre. Jak dodali, mieli zapewnione jedzenie i wodę pitną.

(mal)