Rośnie skandal wokół zachowania pracowników ekspresu Amsterdam-Paryż w czasie ataku uzbrojonego islamskiego terrorysty. Francuskie koleje publiczne wszczęły wewnętrzne dochodzenie w tej sprawie. Według świadków personel pociągu zamknął się w specjalnym przedziale – nie informując pasażerów o niebezpieczeństwie i odmawiając udzielenia im pomocy.

Rośnie skandal wokół zachowania pracowników ekspresu Amsterdam-Paryż w czasie ataku uzbrojonego islamskiego terrorysty. Francuskie koleje publiczne wszczęły wewnętrzne dochodzenie w tej sprawie. Według świadków personel pociągu zamknął się w specjalnym przedziale – nie informując pasażerów o niebezpieczeństwie i odmawiając udzielenia im pomocy.
Napastnika obezwładniło dwóch Amerykanów /CHRISTINA CATHLEEN COONS /PAP/EPA

Francuski aktor Jean-Hugues Anglade, który znajdował się w pociągu w czasie piątkowego ataku z przyjaciółką i dziećmi, ujawnił nowe szokujące szczegóły w wywiadzie dla sieci radiowej RTL. Kiedy pracownicy ekspresu zobaczyli terrorystę wychodzącego z toalety z karabinem automatycznym w rękach, natychmiast zaczęli uciekać z pochylonymi głowami do ostatniego wagonu - w ogóle nie informując pasażerów o niebezpieczeństwie. Aktor oburza się, że przebiegając przez dwa wagony mogli przynajmniej ostrzec podróżnych, że w pociągu jest uzbrojony napastnik. Uciekali jak króliki ignorując pasażerów - twierdzi Anglade.

Następnie pracownicy ekspresu zamknęli się w przedziale bagażowym. Francuski aktor i jego rodzina zorientowali się, że w pociągu jest uzbrojony napastnik, dopiero kiedy w sąsiednim wagonie rozległy się krzyki, a później strzały. Pasażerowie zaczęli wtedy uciekać w tym samym kierunku, co wcześniej personel pociągu. Następnie bezskutecznie błagali kolejarzy, by wpuścili ich do przedziału bagażowego, gdzie również chcieli się schronić. Próbowali siłą otworzyć drzwi - według aktora kolejarze je blokowali swoimi ciałami z drugiej strony, by zapobiec zniszczeniu zamka.

Już wcześniej 60-letni aktor ujawnił część szczegółów w wywiadzie dla tygodnika "Paris-Match". Biliśmy pięściami w drzwi tego przedziału i krzyczeliśmy, żeby pracownicy wpuścili nas do środka. Żaden z nich nie odpowiedział. Cisza! Pomyślałem, że to już koniec, że wszyscy zostaniemy zabici. Mieliśmy niezwykłe szczęście, że interweniowało dwóch amerykańskich żołnierzy. Bez nich stracilibyśmy życie - opowiadał.

Inni świadkowie twierdzą, że po obezwładnieniu terrorysty ranny amerykański żołnierz pukał do drzwi przedziału, w którym zamknęli się pracownicy kolei, prosząc ich o apteczkę, a ścisłej mówiąc o środki dezynfekujące, kompresy i bandaże. Tłumaczył, że napastnik został już obezwładniony. Również wtedy personel ekspresu nie odpowiedział. Drzwi pozostały zamknięte.

Szefowa międzynarodowej spółki kolejowej Thalys, której ekspresy kursują na trasie Amsterdam-Paryż, twierdzi, że personel pociągu zamknął się w specjalnym przedziale z sześcioma podróżnymi. Później jednak pracownicy nie chcieli otworzyć drzwi, bo obawiali się, że do tego przedziału wtargnie napastnik. Anglade oburza się, że dyrekcja firmy Thalys kłamie zapewniając, że jej pracownicy zachowali się we właściwy sposób. Guillaume Pepy - szef francuskich kolei publicznych, które są większościowym udziałowcem w firmie Thalys ogłosił, że wszczęte zostało już w tej sprawie wewnętrzne dochodzenie. Zapowiedział, że spotka się z aktorem, by usłyszeć jego wersje przebiegu wydarzeń.

Zaciął mu się karabin

Terrorysta był uzbrojony w karabin automatyczny, pistolet i nóż. W worku miał zapas amunicji. Szef francuskiego MSW Bernard Cazeneuve oświadczył, że najpierw bezskutecznie próbował obezwładnić go 28-letni francuski pracownik banku, który zobaczył uzbrojonego napastnika wychodzącego z toalety. Później udało się to dwóm amerykańskim żołnierzom.

Według francuskich mediów do masakry nie doszło tylko dlatego, ze karabin automatyczny marokańskiego terrorysty zaciął się w czasie ataku na ekspres Amsterdam-Paryż. Potwierdzić to miał w czasie przesłuchań sam napastnik. Media podkreślają, że dwóch żołnierzy przebiegło w wagonie kilkanaście metrów, by obezwładnić terrorystę, który trzymał karabin w rekach. Marokańczyk nie zaczął jednak do nich strzelać - właśnie dlatego, że jego karabin się zaciął. Bronił się następnie strzelając z pistoletu i zadając ciosy nożem. Według lekarzy, życiu francuskiego nauczyciela, który pomagał Amerykanom w obezwładnieniu terrorysty i który został postrzelony w plecy, nie zagraża niebezpieczeństwo, choć ma przestrzelone płuco. Jeden z amerykańskich żołnierzy - raniony nożem w szyje i rękę - był operowany, ale jego stan określany jest również jako zadowalający.

Francuskie media twierdzą, że niedoszłym sprawcą ataku terrorystycznego jest mieszkający w Belgii 26-letni Marokańczyk Ayoub El Khazzani, który według służb specjalnych jest powiązany z islamskimi organizacjami terrorystycznymi. Został pojmany przez policję, kiedy pociąg zatrzymał się na stacji we francuskim Arras. Jak poinformował agencję Associated Press anonimowy członek hiszpańskich służb antyterrorystycznych napastnik do 2014 r. miał mieszkać w Hiszpanii. Następnie przeprowadził się do Francji, skąd podróżował do Syrii.

Twierdzi, że nie jest terrorystą

Według wstępnych rezultatów śledztwa, które wszczęła sekcja antyterrorystyczna paryskiej prokuratury, marokański terrorysta chciał strzelać do pasażerów znajdujących się w przedziałach. Wbrew wcześniejszym doniesieniom francuskich mediów, w pociągu się nie około 200, ale ponad 550 podróżnych. W czasie przesłuchań napastnik zapewnił - według francuskich mediów - że nie jest terrorystą. Oświadczył, że chciał przeprowadzić atak rabunkowy w pociągu. Większość komentatorów jest pewna, że kłamie - dzięki tym zeznaniom liczy na mniejszy wymiar kary.

Pociąg jechał z Amsterdamu do Paryża. Do ataku doszło, kiedy pociąg przejeżdżał przez terytorium Belgii.

Firma Thalys, w której 60 proc. udziałów mają francuskie koleje publiczne, zapewnia połączenia kolejowe między Francją, Belgią, Holandią i Niemcami.

(mal)