Ta wizyta nazwana została operacją ratowania wizerunku administracji Donalda Trumpa. Pierwsza Dama odwiedziła dzieci imigrantów w ośrodku odosobnienia w Teksasie. Dzieci, które w ramach antyemigranckiej polityki "zero tolerancji" rozdzielono z rodzicami, co wywołało oburzenie na całym świecie. Melania Trump zrobiła swoje – ściągnęła na siebie całą uwagę, udając się w podróż w kurtce z napisem "I really don't care. Do U?".

Żona prezydenta Stanów Zjednoczonych wsiadła do samolotu lecącego do Teksasu w zielonej kurtce. Na plecach widniał biały napis przypominający graffiti: "I really don't care. Do U?", czyli "Naprawdę mnie to nie obchodzi, a ciebie?".

Jak zauważają agencje, Melania Trump nie miała jej już na sobie wysiadając z samolotu na lotnisku McAllen.

Mimo to zdjęcie Melani Trump w kurtce z kontrowersyjnym napisem poszło w świat i posypały się krytyczne uwagi, między innymi, że było to co najmniej nieprzyzwoite.

Ekipa Pierwszej Damy twierdzi, że za napisem nie było żadnego ukrytego przesłania. To tylko kurtka, a nie ukryta wiadomość. Dziś ważna wizyta w Teksasie. Mam nadzieję, że media nie będą skupiać się na garderobie - oświadczyła w rozmowie z CNN rzeczniczka żony prezydenta USA, Stephanie Grisham. 

Potem pojawił się wpis Donalda Trumpa na Twitterze. Stwierdził w nim, że napis na kurtce żony to przesłanie do mediów kreujących fake newsy.

Według danych resortu bezpieczeństwa narodowego 2,3 tys. dzieci zostało oddzielonych od rodziców od 5 maja do 9 czerwca wśród migrantów, którzy starają się przez Meksyk dostać do USA. Większość dzieci pochodzi z Gwatemali, Salwadoru i Hondurasu.

Skala protestów zmusiła Trumpa do zmiany stanowiska; w środę podpisał on rozporządzenie wykonawcze, na mocy którego dzieci nie będą już oddzielane od rodziców na amerykańskiej granicy.

Jeszcze w poniedziałek prezydent mówił, że "Stany Zjednoczone nie staną się obozem dla migrantów i nie będą aresztem dla uchodźców".

(j.)