Po przejściu burzy śnieżnej Nowy Jork nadal zmaga się z zakłóceniami w ruchu lotniczym i na nieprzejezdnych ulicach, gdzie oprócz śniegu zalegają uwięzione w nim karetki i autobusy. Trzy nowojorskie lotniska wznowiły funkcjonowanie w poniedziałek wieczorem. Jednak ich przedstawiciele już ostrzegają, że przebukowanie wszystkich zaległych lotów może potrwać aż do Sylwestra.

Amerykańskie media donoszą o przypadkach, gdy pasażerom kazano czekać w samolocie lub na płycie lotniska nawet po kilka godzin. Od niedzieli na wszystkich lotniskach odwołano ponad 5 tysięcy lotów, w tym tylko we wtorek - tysiąc.

Na nieprzejezdnych ulicach utknęły setki autobusów miejskich i dziesiątki karetek. Tymczasem według władz miasta uprzątnięcie 50-centymetrowej warstwy śniegu z jezdni przeciągnie się co najmniej do środy.

W obliczu kryzysowej sytuacji miasto zwróciło się do prywatnych firm o pomoc w odśnieżaniu ulic i przekształciło część własnej floty samochodowej, np. ciężarówki używane przy usuwaniu graffiti, w prowizoryczne pługi.

W poniedziałek rano Wschodnie Wybrzeże USA znalazło się pod grubą warstwą białego puchu, w niektórych miejscach wysoką na ponad 70 cm. W rezultacie w całym tym regionie zapanował komunikacyjny chaos.