Nepalska policja rozpędziła w Katmandu demonstrację kilkuset Tybetańczyków, protestujących przeciwko chińskim rządom w swojej ojczyźnie. Zatrzymać zabijanie w Tybecie, chcemy wolności - skandowali uczestnicy manifestacji, w tym buddyjscy mnisi.

Policjanci użyli bambusowych pałek, aby rozpędzić tłum. Wiele osób zostało rannych. Na kilka godzin zatrzymano prawie pół tysiąca uczestników protestu.

Władze Nepalu nie pozwalają Tybetańczykom na antychińskie demonstracje, gdyż uważają Chiny za kraj przyjazny, który udziela Nepalowi pomocy gospodarczej.

W marcu w stolicy Tybetu Lhasie, w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom, mnisi buddyjscy zorganizowali pokojowe marsze. Pochody przerodziły się w największe od 20 lat antychińskie demonstracje, obejmujące także zamieszkane przez Tybetańczyków regiony poza granicami Tybetu.

Tybetańskie władze na uchodźstwie twierdzą, że w starciach zginęło około 150 osób. Pekin utrzymuje, że liczba ofiar śmiertelnych sięgnęła 20.