Wiemy, jak będzie wyglądać Narada Ambasadorów 2018, czyli doroczny zjazd i cykl seminariów, w których bierze udział około 100 polskich ambasadorów. Nasza dziennikarka miała wgląd do programu tego spotkania, które odbędzie się w warszawskim Natolinie w dniach 2-6 lipca. Będą połajanki od Belga i nauka jak się zachować wobec "wrogich" mediów. Taka będzie narada ambasadorów RP. Polskich dyplomatów, którzy zjadą z całego świata do Warszawy będzie pouczać na temat praworządności Didier Reynders, szef dyplomacji Belgii, która należy do krajów najsurowiej oceniających reformę sądownictwa w Polsce. Ambasadorowie będą mieli także szkolenia z zachowania się wobec "wrogiego nastawienia mediów".

W drugim dniu narady, 3 lipca o godz. 11:15 przewidziano: "Wystąpienie Didier Reyndersa, ministra spraw zagranicznych Belgii oraz wprowadzenie ministra Jacka Czaputowicza". W normalnej sytuacji nie byłoby w tym nic dziwnego. Jednak akurat 3 lipca wchodzi w życie ustawa o Sądzie Najwyższym, która skraca kadencję 27 sędziów. To właśnie ta "czystka" w SN była argumentem dla wiceszefa KE Fransa Timmermansa, żeby zrobić kolejny krok w procedurze art. 7 i wnioskować o wysłuchanie Polski w Radzie UE, które odbędzie się we wtorek. Belgia była wśród 14 krajów, które poparły ten wniosek Timmermansa. A belgijski minister, obok holenderskiego, najbardziej krytykuje Polskę za reformę sądownictwa.

Jak ustaliła dziennikarka RMF FM belgijski minister nie zamierza milczeć w sprawie Sądu Najwyższego także podczas wykładu dla polskich ambasadorów. Dla Reyndersa kwestie praworządności są bardzo ważne. Co najmniej od dwóch lat lansuje koncepcję (wzorowaną na systemie ONZ-owskim) "wzajemnego oceniania się krajów UE", dzięki czemu - jego zdaniem - uniknięto by piętnowania jednego kraju.

Minister Czaputowicz, zaraz po objęciu stanowiska, a więc w czasach gdy rząd Morawieckiego rozpoczął w Brukseli "ofensywę uśmiechu", przyjechał na spotkanie z Reyndersem. Wtedy Czaputowicz wstępnie poparł nawet ten system wzajemnych "wysłuchań", a panowie nawiązali bardziej osobiste więzi.  Prawdopodobnie w tym okresie, gdy polskie władze były jeszcze przekonane, że dojdzie do kompromisu z KE w kwestii praworządności minister Czaputowicz wysłał zaproszenie do Belga. Teraz jednak, gdy Timmermans ogłosił, że polskie ustępstwa w sprawie sądownictwa są niewystarczające, a Belgia go poparła, przemowa Reyndersa do polskich ambasadorów może być co najmniej kłopotliwa dla polskich władz.  Belgijscy dyplomaci wcale nie ukrywają, że ich minister Didier Reynders, przemawiając poruszy palące kwestie związane z praworządnością. Nie będzie milczeć ze względów grzecznościowych o czystkach w Sądzie Najwyższym - mówi jeden z belgijskich dyplomatów. 

Sprawa wystąpienie Reyndersa na naradzie wywołuje już od kilku dni irytację w polskim MSZ. Niektórzy dyplomaci dziwią się, jak to możliwe, żeby Reynders - surowy recenzent Polski w kwestiach praworządności - wygłaszał przemówienie do tak prestiżowego grona polskich dyplomatów.  To on będzie nas pouczać? - zżyma się jeden z polskich dyplomatów Warszawie, z którym rozmawiała dziennikarka RMF FM. Kto wpadł na taki pomysł? - zastanawia się inny rozmówca w MSZ. Przecież to niedorzeczne i bezmyślne - dodaje.

W programie narady ambasadorów  są też spotkania z premierem Morawieckim, prezydentem Dudą i jest też wykład szefa japońskiej dyplomacji Taro Kono. Ambasadorowie będą uczestniczyć w różnych panelach  np. w panelu pt. "Relacje z Izraelem i diasporą żydowską w kontekście dialogu nt. pamięci historycznej".  Z programu narady wynika także, że w innym panelu poruszane będą tematy: "wojna pomnikowa", przetrzymywanie wraku tupolewa, wojny hybrydowe, ataki na polskie obiekty na Ukrainie i "jak Rosja toczy walkę z Polską". 

Jednak obok wykładu Reyndersa największe zdziwienie polskich dyplomatów, z którymi rozmawiała dziennikarka RMF FM budzi program szkoleń praktycznych "z zakresu komunikacji kryzysowej oraz wystąpień medialnych".  Jak czytamy w programie, chodzi o "warsztaty z kamerą, tj. briefing, ‘setka’, rozmowy na żywo, wywiad w studio, mowa ciała  oraz zachowania w obliczu ‘wrogiego’ nastawienia  mediów (elementy asertywności)".

To odejście od praktyki dyplomatycznej, zgodnie z którą ambasador to urzędnik państwowy, który nie bierze udziału w programach publicystycznych czy debacie publicznej -  komentuje ten nowy pomył dyplomata w Warszawie. To pomieszanie z poplątaniem. Ktoś pomylił ambasadora z politykiem - denerwuje się inny z rozmówców dziennikarki RMF FM. Kompromitujące jest samo stwierdzenie o szkoleniu w zachowaniu w obliczu "wrogiego" nastawienia mediów. Prawdopodobnie chodzi o media prywatne, krytyczne wobec rządu - nie ma wątpliwości dyplomata. Z programu wynika, że takie szkolenia odbywać są codziennie i będą odbywać się w małych grupkach. Ambasadorowie mogą sobie wybrać dzień na takie szkolenie, które będzie trwało około 1,5 godz. "w zależności od potrzeb". Szkolenia mają odbywać się do godz. 20:15. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM do szkoleń zatrudniono - w drodze przetargu - firmę PR-owską, będącą "odnogą" jednej ze światowych agencji ds. komunikacji.