Amerykańskie samoloty wznowiły naloty na afgańskie miasto Kandahar, główną twierdzę Talibanu. Z miasta uciekają tysiące mieszkańców. Nocne naloty były najgwałtowniejsze od czasu rozpoczęcia odwetu. Bomby spadały na Kabul i Kandahar. W pobliżu kabulskiego lotniska wybuchł potężny pożar. Samoloty prawie bez przerwy krążyły nad miastem.

Słychać było co najmniej kilkanaście wybuchów wokół Kabulu. Amerykańscy specjaliści wojskowi podali, że po raz pierwszy w nalotach użyto ponad dwutonowych bomb, służących do niszczenia bunkrów i podziemnych umocnień. Spadły one niedaleko Kandaharu, bastionu Talibów. Chodzi o pociski o kryptonimie GBU 28, stosowane jeszcze w czasie wojny w Zatoce Perskiej. Teraz użyto ich po raz pierwszy, co jest najlepszym dowodem, że operacja nalotów koncentruje się już na niszczeniu „siły żywej” przeciwnika. Na razie nie ma żadnych informacji co do zniszczeń lub ewentualnych ofiar – po raz pierwszy od rozpoczęcia operacji, Pentagon nie przeprowadził konferencji prasowej.

Anonimowy przedstawiciel amerykańskiego wywiadu twierdzi, że w czasie pierwszego dnia nalotów - w niedzielę - zginęło kilku dowódców Talibów, w tym dwaj krewni mułły Omara. Jednak ani jemu ani Osamie bin Ladenowi nic się nie stało.

Według doniesień z Afganistanu wynika też, że korzystając z bombardowań siły afgańskiej opozycji, po zaciętych walkach z Talibami zajęły tereny centralnej prowincji Afganistasnu - Ghor. Miasto Czaghczaran zostało całkowicie opanowane przez oddziały Sojuszu Północnego. Prowincja Ghor uważana jest za kluczową dla utrzymania kontroli w centrum Afganistanu.

Kolejna, noc ataków wywołała gwałtowny gniew wśród mieszkańców Kabulu, którzy twierdzą, że ofiarami nalotów są również cywile: "Jesteśmy przerażeni amerykańskimi atakami. Z powodu ciągłych nalotów ludzie musieli opuścić swe domy, szukać schronienia w górach lub w Pakistanie. Ludzie są głodni, nie mogą zaznać spokoju. Naloty powinny się natychmiast skończyć. Amerykanie powinni pomyśleć o losie cywilów" - mówili Afgańczycy.

Do akcji szykują się siły specjalne. Jak mówią analitycy wojskowi, w następnym etapie operacji małe grupy sił specjalnych będą docierać nisko lecącymi śmigłowcami w głąb Afganistanu i likwidować tam poszczególne ogniwa terrorystycznej organizacji Osamy bin Ladena. Amerykanie użyją zapewne śmigłowców Black Hawk, które zabierają na pokład do 14 uzbrojonych komandosów.

foto TV Al-Jazeera

07:30