W weekend odbył się pogrzeb Petra Kellnera, najbogatszego Czecha, który zginął 27 marca w katastrofie śmigłowca na Alasce - poinformował w poniedziałek dziennik "Blesk". Według gazety został on pochowany w ogrodach swojej willi w Pradze.

W pogrzebie uczestniczyła rodzina i najbliżsi współpracownicy właściciela grupy PPF, specjalizującej się w finansach, telekomunikacji, ubezpieczeniach i mediach.

"Blesk" napisał, że trumnę przetransportował do Czech samolot koncernu PPF. Maszyna przeleciała symbolicznie nad położoną na północ od Pragi miejscowością Czeska Lipa, w której przed 56 laty urodził się Kellner.

Biznesmen zginął w katastrofie śmigłowca nad Alaską podczas lotu, który miał zakończyć się wysadzeniem pasażerów w górach i zjazdem na snowboardach.

Maszyna uderzyła w zbocze. Zginęło pięć osób - pilot i czterej pasażerowie. Ocalał osobisty trener Kellnera, były czeski reprezentant w snowboardzie David Horvath. Według jego informacji tragedia była najprawdopodobniej wynikiem panujących w górach warunków, m.in. silnego wiatru. Władze wstępnie wykluczyły wadę techniczną maszyny.

Kellner według zestawienia magazynu "Forbes", opublikowanego już po śmierci przedsiębiorcy, zajmował 110 miejsce na liście najbogatszych osób na świecie. Dysponował majątkiem wartości 17,5 mld dolarów. Był właścicielem około 99 proc. grupy inwestycyjnej PPF, która działa na trzech kontynentach.

Prezydent Milosz Zeman powiedział w niedzielę, że przyzna pośmiertnie Kellnerowi jedno z najwyższych czeskich odznaczeń - Order Białego Lwa.