Niewielkimi plusami i nieznacznymi spadkami zakończyły się notowania na nowojorskim parkiecie. Eksperci przestrzegają jednak, że to nie koniec głębokiej korekty z ostatnich tygodni, tym bardziej, że potężne spadki zanotowały giełdy w w Azji.

W czwartek na Wall Street utrzymywała się tendencja spadkowa z poprzednich dni. Jednak tuż przed zamknięciem sesji dominować zaczęli inwestorzy kupujący, zachęceni przeceną akcji. Ostatecznie, przy wyjątkowo wysokich obrotach, indeksy giełdowe odnotowały mieszane wyniki.

Indeks Dow Jones w ciągu dnia spadł o ponad 300 pkt., jednak w ostatnich kilkudziesięciu minutach sesji zdołał częściowo odrobić straty. Ostatecznie, wskaźnik ten stracił jedynie 15,69 pkt. (0,12 proc.) i zakończył notowania na poziomie 12845,78 pkt. Wskaźnik Standard & Poor's 500 zyskał w czwartek 4,57 pkt. (0,32 proc.) i zamknął sesję na poziomie 1411,27 pkt. Technologiczny indeks Nasdaq osłabił się o 7,76 pkt. (0,32 proc.) do 2451,07 pkt.

W poprawę sytuacji nie uwierzyli inwestorzy w Japonii. Pomimo interwencji Banku Japonii oraz relatywnie udanej sesji na Wall Street, na tokijskiej giełdzie dominują obawy o stan amerykańskiego rynku kredytów hipotecznych. Indeks Nikkei 225 zakończył piątkową poranną sesję na najniższym od listopada 2006 r. poziomie 15.772,39 pkt., tracąc 376,10 pkt. (2,33 proc.). Po południu Nikkei tracił już 5 procent. W Hong Kongu sesja zakończyła się niemal 6-procentowymi spadkami.

Warszawski Indeks Giełdowy zanotował wczoraj największy spadek od siedmiu lat - stracił 6,11 procent. Oostatni raz coś takiego zdarzyło się w 2000 roku, kiedy niemal na wszystkich parkietach świata rozpoczynała się trzyletnia bessa.