Pięć osób poparzonych, 800 ewakuowanych z domów i hoteli - to bilans groźnych pożarów na Sardynii. Najgorsza sytuacja panuje w północno-wschodniej części włoskiej wyspy, gdzie wybuchła panika na plażach na widok zbliżających się płomieni.

Trwającą od kilku dni walkę z żywiołem utrudnia silny wiatr, sprzyjający rozprzestrzenianiu się płomieni. Pożary są konsekwencją suszy i kilku tygodni upałów, przekraczających 40 stopni Celsjusza.

W rejonie nadmorskiej miejscowości San Teodoro w prowincji Olbia trwa liczenie strat po ogromnym, wciąż dogaszanym pożarze, który w niedzielę strawił około 800 hektarów lasów i terenów w pobliżu domów mieszkalnych i hoteli oraz ośrodków turystycznych. Ewakuowano stamtąd kilkaset osób. Tam również doszło do eksplozji ogromnej butli z tlenem, którą ogarnęły płomienie. Ranni zostali wolontariusze Obrony Cywilnej, uczestniczący w akcji gaszenia pożaru.

Władze prowincji Olbia-Tempio zamierzają ogłosić stan kryzysowy w San Teodoro. Alarmują jednocześnie, że dysponują zbyt małą ilością potrzebnego sprzętu. Brakuje im między innymi samolotów do gaszenia pożarów.

W rejonie miasta Nuoro, między miejscowościami Ottana i Bolotona, spłonęło tysiąc hektarów zarośli. Żywioł sieje też spustoszenie w rejonie Decimoputzu i Vallermosa koło Cagliari, zagrażając domostwom. Płomienie otoczyły także pobliskie lotnisko wojskowe Decimomannu.