Na południu i w środkowej części Izraela zawyły rano syreny alarmowe, ostrzegając przed ostrzałem rakietowym prowadzonym ze Strefy Gazy - podał Reuters. Kilka godzin wcześniej Izrael przedłużył rozejm w Strefie Gazy, na co nie zgodził się palestyński Hamas. Ostrzał sprawił, że izraelskie władze zdecydowały o przerwaniu zawieszenia broni.

Według wojska, w porannych godzinach na terytorium Izraela spadło co najmniej pięć pocisków rakietowych. Dwie kolejne rakiety zostały przechwycone przez izraelski system obrony przeciwrakietowej Żelazna Kopuła.

W sobotę późnym wieczorem Izrael postanowił przedłużyć o kolejne 24 godziny, do godziny 23 czasu polskiego w niedzielę, rozejm humanitarny w Strefie Gazy. Na dalsze zawieszenie broni nie zgodził się jednak palestyński Hamas, który kontroluje ten obszar. Rzecznik ugrupowania oświadczył, że nie będzie wstrzymania ognia ze względów humanitarnych bez wycofania izraelskich żołnierzy ze Strefy Gazy i w sytuacji, gdy wielu jej mieszkańców nie może powrócić do swych domów. Domagał się też, by karetki pogotowia mogły swobodnie poruszać się po Strefie Gazy.

Przedstawiciele Izraela wykluczają wycofanie wojsk z palestyńskiego terytorium, dopóki wojsko nie uniemożliwi Hamasowi prowadzenia ostrzału i nie zniszczy sieci podziemnych tuneli. Są one wykorzystywane przez bojowników jako składy broni, bunkry i miejsca, z których przeprowadzają oni ataki przeciwko Izraelowi.

Jak poinformowała rzeczniczka izraelskiej armii, w nocy izraelski żołnierz zginął od pocisku, który spadł w pobliżu Strefy Gazy. Tym samym bilans ofiar śmiertelnych wśród izraelskich wojskowych od 8 lipca, gdy rozpoczęła się izraelska ofensywa w Strefie Gazy, wzrósł do 43. Izraelska armia od wojny z libańskim Hezbollahem w 2006 roku, kiedy zginęło 119 żołnierzy, nie poniosła tak dotkliwych strat. Zginęło też trzech cywilów.

Z kolei według źródeł palestyńskich, podczas izraelskiej operacji wojskowej śmierć poniosło co najmniej 1050 Palestyńczyków, a ponad 6 tysięcy zostało rannych.

(edbie)