Dla polskiego MSZ sprawa jest już zamknięta - usłyszał od rzecznika resortu dyplomacji reporter RMF FM Krzysztof Zasada, dopytujący o historię polsko-bułgarskiego małżeństwa, walczącego o opiekę nad dwójką dzieci. Zgodnie z wyrokiem bułgarskiego sądu, prawo do opieki nad nimi otrzymała Polka. Podczas próby odebrania dzieci doszło jednak do dramatycznych scen.

W połowie ubiegłego tygodnia Barbara Wasilew wraz z polskimi służbami konsularnymi przyjechała po dzieci, nie obeszło się jednak bez scen przemocy. Matce oddano jedynie dziesięcioletnią dziewczynkę, która wróciła już do Polski. Siedmioletni chłopiec wciąż przebywa w Bułgarii.

Polski resort dyplomacji uważa sprawę za zamkniętą i podkreśla, że nie jest stroną w małżeńskim sporze. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski zaznaczył w rozmowie z naszym reporterem, że polski konsul w Bułgarii udzielił matce dzieci wszelkiej pomocy w czasie walki o prawo do opieki nad nimi. Zdaniem rzecznika, teraz pozostaje jedynie czekać na egzekucję prawomocnego wyroku sądu.

Polscy dyplomaci są przy tym dobrej myśli, bowiem w sprawę zaangażowała się osobiście bułgarska minister sprawiedliwości. Celem jej działań jest uniknięcie kolejnego użycia siły podczas przekazywania chłopca. W tym celu ma się odbyć rozmowa pani minister z ojcem - poinformował rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych:

Zdaniem ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, konflikt o polsko-bułgarskie dzieci pokazuje, jak trudne są sprawy rodzinne. Proponuję, aby w tego typu przypadkach zaufać sądom - skomentował szef polskiej dyplomacji. Sprawy rodzinne są zawsze skomplikowane. My oczywiście kibicujemy Polce, ale dlatego, że ma wyrok bułgarskiego sądu,

który - jak rozumiem - przyznał jej oboje dzieci. Służba konsularna, oczywiście, jak w każdym tego typu przypadku interweniuje i wspiera naszego obywatela - mówił minister.

Radosław Sikorski zaznaczył również, że sprawa wzbudza wielkie emocje w Bułgarii. To pokazuje, jak trudne są to przypadki, gdy mamy wyroki sądów (...) korzystne dla tej lub innej strony - podkreślił. Przyznał także, że polskie służby konsularne co roku spotykają się z wieloma podobnymi przypadkami.

Po pierwszej próbie odebrania dzieci przed polską ambasadą w Sofii doszło do demonstracji. Uczestnicy protestu zarzucali polskim władzom konsularnym porwanie dziewczynki. Obecnie przed placówką jest już spokojnie. Nie ma wzmożonych środków ochrony, ale - jak dowiedział się nasz reporter - obiekt znajduje się pod dyskretną obserwacją bułgarskiej policji.