Białoruś zostawia sobie prawo odmowy uczestnictwa w szczycie Partnerstwa Wschodniego, jeśli status i forma udziału szefa jej delegacji, ambasadora w Polsce Wiktara Gajsionaka, będą w jakiś sposób ograniczone - poinformował MSZ w Mińsku.

Zwróciliśmy uwagę na publikację Polskiej Agencji Prasowej, powołującą się na słowa rzecznika prasowego MSZ Polski o zamiarze określenia formy udziału delegacji białoruskiej w szczycie Partnerstwa Wschodniego. (...) Uważamy za stosowne oznajmić, że każde państwo uczestniczące w Partnerstwie ma suwerenne prawo samodzielnego określania szczebla i składu personalnego podczas udziału w przedsięwzięciach PW - oświadczył rzecznik białoruskiego MSZ Andrej Sawinych.

Jeśli status i format udziału Wiktara Gajsionaka jako szefa delegacji białoruskiej będą w jakiś sposób ograniczone, strona białoruska zostawia sobie prawo odmówienia udziału w szczycie. Z prawnego punktu widzenia wszystkie dokumenty szczytu przyjęte bez zgody szefa delegacji białoruskiej nie będą miały sankcji prawnej - podkreślił rzecznik.

Na szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie zaproszony był szef dyplomacji Białorusi Siarhiej Martynau, ale jak powiadomił MSZ w Mińsku, nie skorzysta on z zaproszenia Polski i nie przyjedzie na szczyt. Martynau nie jest objęty sankcjami wizowymi Unii Europejskiej wobec przedstawicieli władz Białorusi.

Szef polskiego MSZ Marcin Bosacki oświadczył natomiast, że polska prezydencja - jako gospodarz szczytu - zastanowi się, czy i w jakiej formie w spotkaniach możliwy byłby udział ambasadora. Z kolei rzecznik prezydencji Konrad Niklewicz poinformował, że decyzja w sprawie udziału białoruskiego ambasadora w pracach szczytu zapadnie w czwartek.

Źródła zbliżone do rządu twierdzą, że najprawdopodobniej będzie zgoda co do udziału Gajsionaka w sesjach plenarnych w piątek, ale nie będzie on mógł wziąć udziału w czwartkowej kolacji szefów delegacji na szczyt.