7 osób zamarzniętych, kilkadziesiąt trafiło do szpitala z odmrożeniami; mróz dochodzący nawet do minus 30 stopni – takiego zimna nie było w Moskwie od lat. Najbardziej cierpią najbiedniejsi i bezdomni, których w Moskwie koczuje dziesiątki tysięcy.

Władze miasta twierdzą, że w dni najsurowszych mrozów odnoszą się do nich szczególnie dobrotliwie. Bezdomni kryją się na dworcach kolejowych i w metrze. Alekander, Siergiej i Michaił stali na ulicy przed wejściem do stacji metra Kuznieckij Most. Przegoniło ich stamtąd dwóch milicjantów. Nie tylko wyganiają, ale jeszcze strasznie biją. A gdzie się podziać? Tutaj zamarzamy, a tam wejdziemy się pogrzać; zaraz nas milicja bije - mówił Michaił.

W telewizji mówi się, że w noclegowniach są wolne miejsca, ale ta trójka w to nie wierzy. Ich zdaniem władze chwalą się na pokaz. Dla nich tam miejsc nie ma; przed mrozem kryją się więc gdzie mogą – w okolicy rur ciepłowniczych, na klatkach schodowych, w piwnicach. Nie wszędzie jest jednak bezpiecznie: Na rurach niebezpiecznie, można zasnąć i się nie obudzić, a na klatkach podrostki biją - opowiadają.

Na szczęście są jeszcze dobrzy ludzie; zanim milicjanci ich przegonili, chwilę wcześniej ktoś kupił im herbatę: W cerkwi pomagają, gdzie jak gdzie, ale tam rzeczywiście pomagają, i ubranie dają i jedzenie - opowiada Siergiej, który przyjechał z Białorusi; bezdomnym jest 8 lat.