Rosyjska milicja ustawiła "żywą tarczę" z przypadkowych samochodów, próbując zatrzymać uzbrojonego przestępcę na obwodnicy Moskwy. Kierowców i pasażerów nie dość, że nie wypuszczono z aut, to jeszcze nie poinformowano ich, na jakie niebezpieczeństwo są narażeni.

Blokada nie pomogła, bandyci przebili się przez ustawione na drodze samochody, uszkadzając kilka z nich. Na szczęście, nie użyli broni.

Jeden z kierowców po zakończeniu blokady pojechał na pobliski posterunek i zażądał potwierdzenia, że samochód został uszkodzony w czasie milicyjnej akcji. W odpowiedzi usłyszał: "Znikaj stąd". Gdy o sprawie poinformowały media, rosyjska drogówka przyznała się do "nietypowej" akcji. Opublikowano nawet przeprosiny, a wiceszef moskiewskiej drogówki zapewnia, że nadgorliwi milicjanci już zostali ukarani naganami.

Jednak adwokat Siergiej Toporkow przekonuje, że akcja była bezprawna. Nie powinni robić tego w tak niebezpieczny dla ludzi sposób, tym bardziej że zwykli obywatele nie mają obowiązku ryzykować własnym życiem przy zatrzymaniu bandytów - podkreśla. Dochodzenie w sprawie "żywej tarczy" pod swoją kontrolę wzięła Duma, niższa izba rosyjskiego parlamentu.