Brak promenady nie przeszkadza turystom odwiedzającym zaskakująco pusty i w Polsce niemal nieznany rejon nad Morzem Północnym - Morze Wattowe. Przez niektórych porównywane z takimi cudami natury jak Wielka Rafa Koralowa w Australii czy Wielki Kanion w USA.

Morze, które wcale nie jest morzem, jako unikatowy ekosystem od kilku dni znajduje się na liście UNESCO.

Morze Wattowe nie jest do końca ani morzem, ani lądem. To kawałek Morza Północnego dwa razy na dobę zalewany i odkrywany przez wodę. Wszystko dzieje się w czasie przypływów i odpływów. Cały ten wodno-błotny obszar zajmuje powierzchnię wielkości województwa opolskiego. Żyje na nim 10 tysięcy gatunków zwierząt i roślin. Do tego dochodzą miliony ptaków, które robią tam sobie przystanek w drodze do i z Afryki.

Dla miłośników przyrody organizowane są spacery po równinach zwanych wattami: Wędrówki po wattach to coś nieopisanego. Przed sobą widzisz jedynie nieskończoność. Wokół tylko przyroda - opowiada jeden z przewodników. Każdego roku w słonym błocie brodzi 10 milionów turystów.