Zapomniane. Zarośnięte. Zniszczone. Tak bardzo często wyglądają groby Polaków na Kresach. Od sześciu lat w ich ratowanie angażują się wolontariusze, głównie młodzi ludzie. "To nasz obowiązek. To nasze dziedzictwo" - mówią. Co roku w ramach akcji "Mogiłę Pradziada Ocal od Zapomnienia" udaje się posprzątać od kilkudziesięciu do ponad stu nekropolii na Kresach. Przed świętem Wszystkich Świętych wolontariusze zawożą na Wschód także znicze.

Rok rocznie za wschodnią granicę wyjeżdżają uczniowie dolnośląskich szkół, nauczyciele, studenci czy strażacy. Na terenie obecnej Ukrainy remontują i porządkują polskie cmentarze. Od 2010 roku wolontariusze zinwentaryzowali już blisko sto tysięcy polskich mogił. Wiele nekropolii udało się uratować przed całkowitym zniszczeniem. Część została wręcz na nowo odkryta.

Jak mówią organizatorzy: akcja narodziła się z miłości do Polski, do ojczyzny naszych przodków. Ponad 70 lat temu Polacy musieli opuścić swoje rodzinne ziemie na Kresach. Na Wschodzie zostawili groby swoich bliskich. Dziś są często zdewastowane, wdeptane w ziemię. Początki akcji "Mogiłę Pradziada Ocal od Zapomnienia" sięgają 1999 roku. Wówczas grupa Dolnoślązaków uratowała nekropolię w Kołomyi. Cmentarz przeznaczony był do likwidacji.

W tym roku wolontariusze pracowali na ponad 110 polskich cmentarzach. Nekropolie uczniowie sprzątają w wakacje. Teraz wolontariusze ponownie pojechali na Wschód. Zawieźli zebrane w Polsce znicze. 1 listopada zapalą je na polskich grobach na Kresach.

Na Kresach są miejsca zapomniane. Trzeba o nie dbać. Jak będziemy o nich zapominać, to nasza historia i przyszłość będzie kiepsko wyglądać - mówi Danuta Kraśnicka, nauczycielka z gimnazjum numer 25 we Wrocławiu.

Czasem to jest taka myśl, że tak nie powinno być. Mamy pod opieką między innymi niewielki cmentarz w Berezowicy Małej. To jest szczególne miejsce. Jest tam zbiorowa mogiła 131 mieszkańców zamordowanych przez UPA z 22 na 23 lutego 1944 roku. To jest szczególna mogiła. Jest krzyż, tablica z nazwiskami ofiar. Kiedy rok temu po raz pierwszy tam pojechaliśmy, to nie mogliśmy tam dojść. Gdyby nie pomoc miejscowej kobiety, to byśmy tam nie trafili. Tak to było zarośnięte. Kiedy zobaczyliśmy, jak to miejsce wygląda, to wstąpiły w nas niesamowite siły, myśl, że musimy coś z tym zrobić. Tyle ofiar w jednym miejscu. Trochę takich emocji, złości wręcz, że to miejsce tak wygląda, ale także sporo satysfakcji, kiedy zakończyliśmy pracę. Podobnych miejsc jest jednak bardzo wiele - opowiada Dariusz Hurkała, uczestnik wyjazdów.

Poza porządkami i naprawami nagrobków wolontariusze starają się również zinwentaryzować nekropolie na Wschodzie. Spisywane są dane z nagrobków i wykonywane zdjęcia. Materiały udostępniane są w internecie w specjalnej bazie, gdzie każdy może odnaleźć grób swoich przodków.

Pojechałem tam. Jak zobaczyłem nasz cmentarz, to od razu pomyślałem, że to na pewno nie jest cmentarz. To był po prostu las. Trzeba o tym mówić. Polacy muszą pamiętać o Polakach, którzy tam spoczywają. Na początku pojechałem z ciekawości. Z czasem stał się to dla mnie obowiązek. Pamięć o tych ludziach powinna być obowiązkiem każdego z nas - mówi Krzysztof Hurkała, uczeń jednego z wrocławskich gimnazjów.

W ten sposób młodzi ludzie mogą pokazać swój patriotyzm. Miłość do ojczyzny. Zakasać rękawy i powalczyć z chwastami, na którymś z cmentarzy na Kresach - dodaje Danuta Kraśnicka.

Też kiedyś spotkałem się z pytaniem: po co to robimy? Po to, że jesteśmy to winni. I tym rodakom, którzy żyli tam jeszcze w okresie, kiedy nie było Polski na mapie, którzy żyli tam i budowali państwo polskie w okresie międzywojennym i tym, którzy zginęli tam w czasie drugiej wojny światowej. Mamy dług. Trzeba go spłacić - podsumowuje Dariusz Hurkała.

(edbie)