Wojna w Afganistanie, początek walki zbrojnej ze światowym terroryzmem, trwa zaledwie kilka dni. Tymczasem sekretarz obrony Donald Rumsfeld rozważa poważne zmiany w strukturze dowodzenia amerykańskich sił zbrojnych. Zmiany te, jego zdaniem miałyby zwiększyć skuteczność ich działania.

Pentagon dzieli świat na dowództwa regionalne i pozostawia odpowiednim dowódcom dużą autonomię planowania. Do tej pory były podstawowe cztery dowództwa terytorialne: Pacyfiku, Europy, Południowe i Centralne. Tradycyjnie pierwsze dwa z nich cieszyły się największym zainteresowaniem. Centralne, które odpowiada za Bliski Wschód i Środkową Azję nie miało nawet siedziby w tym regionie. Problem jednak polega na tym, że to na jego terenie rozgrywa się walka z terrorem. Od razu pojawiły się wątpliwości, czy kierujący dowództwem centralnym generał artylerii Tommy Franks poradzi sobie z kampanią wykorzystującą przecież głównie lotnictwo i siły specjalne. Jeszcze większe wątpliwości pojawią się, gdy konflikt się rozszerzy, na przykład na kraje w rejonie dowództwa Pacyfiku. Komunikacja między nimi nigdy nie była doskonała. Jak twierdzi „The Washington Post”, sekretarz obrony Donald Rumsefeld skłania się coraz bardziej do reformy tych struktur tak, by lepiej służyły tej pierwszej wojnie XXI wieku. Między innymi planuje się powołanie dowództwa Ameryki, dla podkreślenia po raz pierwszy wagi własnego terytorium. Rozważa się też powołanie specjalnego dowództwa sił specjalnych, ale to jeszcze sprawa przyszłości.

Foto US Army

05:05