Podczas czwartkowych wyborów prezydenckich, ponad stu obserwatorów z samej Unii Europejskiej będzie sprawdzało, czy wszystko przebiega zgodnie z planem. Większość komentatorów podkreśla, że te wybory to może być przełomowy moment w Afganistanie.

Jak mówią eksperci, to ważny test dla USA i NATO. Pokaże on, czy istnieje szansa na normalność w tym kraju. Będą to pierwsze od 2001 roku wybory przeprowadzone przez samych Afgańczyków.

Wybory to jedno. Trzeba jasnych zasad rządzenia, przejrzystości, nowych regulacji prawnych. Kraj jest podzielony etnicznie. Do tego różnice religijne, językowe i talibowie, którym nie podoba się obecność międzynarodowych wojsk. Dlatego groźba zamachów jest ogromna. Talibowie zapowiadają liczne ataki na lokale niezależnej afgańskiej komisji wyborczej.

Jeżeli Afgańczycy ze strachu nie pójdą do lokali wyborczych, to wieloletnia praca pójdzie na marne. Może się to odbić na i tak już nadszarpniętych sondażach Baracka Obamy. Amerykanie chcą wiedzieć, że sytuacja w Afganistanie poprawia się, i że talibowie przestają zwyciężać. Jeżeli tak się nie stanie, poparcie amerykanów dla działań wojennych drastycznie spadnie.