Mniejsze kina nie spóźniają się już z premierami, reklamy mają krótkie, a bilety relatywnie tanie. W ten sposób tradycyjne kina częściej wygrywają z multipleksami - donosi "Rzeczpospolita".

W 2013 r. udział w widowni kinowej multipleksów, czyli kin z ośmioma salami i więcej spadł z 58,1 proc. do 55,2 proc. - podał Główny Urząd Statystyczny. Umocniły się minipleksy (trzy-siedmiosalowe) i kina najmniejsze (jedno-dwusalowe), których jest najwięcej. Te ostatnie zdobyły 14,8 proc. widzów, czyli o 100 tys. więcej niż w 2012 r.

Te dane wskazują, że czas dominacji gigantów powoli się kończy. Coraz bardziej zaczynają się liczyć kina tradycyjne - z klimatem, ambitniejszym repertuarem, sięgające do archiwów i po obrazy artystyczne.

Można przyjąć, że tendencja wzrostowa utrzyma się przez jakiś czas. Jest natomiast mało prawdopodobne, by liczba widzów małych kin radykalnie wzrosła - ocenia Karol Wittels, socjolog z Fundacji Obserwatorium, współautor raportu o małych kinach.

(abs)