Miss Kanady Anastasia Lin, która od lat aktywnie działa na rzecz obrony praw człowieka, nie została wpuszczona do Chin, gdzie mają odbyć się wybory Miss World. 25-letnia Li, która wyemigrowała z Chin do Kanady jako nastolatka, dopiero po wylądowaniu w Hongkongu dowiedziała się z prasy, że nie weźmie udziału w konkursie, bo chińskie władze uznały ją za "persona non grata".

Miss Kanady Anastasia Lin, która od lat aktywnie działa na rzecz obrony praw człowieka, nie została wpuszczona do Chin, gdzie mają odbyć się wybory Miss World. 25-letnia Li, która wyemigrowała z Chin do Kanady jako nastolatka, dopiero po wylądowaniu w Hongkongu dowiedziała się z prasy, że nie weźmie udziału w konkursie, bo chińskie władze uznały ją za "persona non grata".
Miss Kanady Anastasia Lin w czasie konferencji prasowej w Hong Kongu /JEROME FAVRE /PAP/EPA

Li podkreśliła podczas konferencji prasowej na lotnisku w Hongkongu, że decyzja chińskich władz to kara za jej publiczną krytykę przywódców i członków Komunistycznej Partii Chin oraz za otwartą obronę praw człowieka i nagłaśnianie przypadków ich łamania.

Zaznaczyła, że zaczęła interesować się prawami człowieka, zanim zaczęła brać udział w konkursach piękności.

Myślę, że ludzie powinni o tym wiedzieć. Moja historia jest tylko wierzchołkiem góry lodowej - stwierdziła Miss Kanady.

Poinformowała, że jej ojciec, który nadal mieszka w Chinach, był w ostatnich dniach nękany przez służby bezpieczeństwa, co miało zniechęcić ją do udziału w konkursie Miss World.

Mój ojciec boi się rozmawiać ze mną przez telefon, gdyż jest tak przestraszony - powiedziała Li.

Chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie komentuje incydentu z udziałem Kanadyjki. Organizatorzy konkursu Miss World podkreślili jedynie, że nie są im znane przyczyny odmowy przyznania Li wizy. 25-latce zaproponowali udział w przyszłorocznej edycji konkursu.

(edbie)