Gang porywaczy z Haiti, który w weekend uprowadził 17 chrześcijańskich misjonarzy z USA i Kanady, zażądał miliona dolarów okupu za każdego z porwanych - podał "Wall Street Journal". Według gazety negocjacje z przestępcami mogą potrwać tygodnie.

Informację o żądaniach porywaczy z wpływowego gangu 400 Mawozo przekazał w poniedziałek minister sprawiedliwości kraju Liszt Quitel. Minister dodał, że porwani misjonarze i ich rodziny - 16 obywateli USA i Kanadyjczyk - są przetrzymywani w domu pod stolicą Haiti, Port-au-Prince. Negocjacje z udziałem miejscowych władz oraz FBI rozpoczęły się tuż po porwaniu, ale według ministra mogą potrwać tygodniami.

Należący do protestanckiej grupy z Ohio misjonarze zostali porwani w sobotę na przedmieściach Port-au-Prince, w drodze powrotnej z sierocińca, który odwiedzili. Wśród porwanych jest pięciu mężczyzn, siedmiu kobiet, a także pięcioro dzieci w wieku 8 miesięcy oraz 3, 6, 14 i 15 lat.

Jak powiedział telewizji CNN były wicedyrektor FBI Andrew McCabe, choć amerykańskie władze zasadniczo odradzają płacenia okupów, by nie wspierać "przemysłu porwań", w praktyce często dochodzi do zapłaty.

"Żądania okupu są bardzo, bardzo rzadko spełniane w całości. Dochodzi do negocjacji i zwykle ta kwota zdecydowanie spada" - powiedział McCabe, dodając, że w przypadku 400 Mawozo wcześniejsze kwoty okupu były liczone w dziesiątkach tysięcy dolarów.

Polityczne zamieszanie w kraju narosło po tym, jak został zamordowany prezydent

Bezpieczeństwo załamało się wraz z rozpadem polityki kraju. Demonstranci rozwścieczeni powszechną korupcją domagali się obalenia prezydenta Jovenela Moïse dwa lata temu, co skutecznie sparaliżowało kraj. Konflikt uniemożliwił chorym leczenie w szpitalach, dzieciom uczęszczanie do szkoły, pracownikom chodzenie do pozostałych niewielu miejsc pracy, a nawet uniemożliwił dopływ prądu w niektórych częściach kraju.

Od tego czasu gangi stały się tylko bardziej agresywne. Działają bez ograniczeń, porywając dzieci w drodze do szkoły i pastorów w trakcie posługi.

Polityczne zamieszanie w kraju nasiliło się jeszcze bardziej po tym, jak Moïse w lipcu został zamordowany w swoim domu. Zabójstwo nadal pozostaje niewyjaśnione. Nieliczni pozostali w kraju urzędnicy wkrótce zaczęli walczyć o kontrolę nad rządem, frakcyjność trwa od miesięcy, a urzędnicy oskarżają się nawzajem o udział w spisku mającym na celu zabicie prezydenta.

Porwania dla okupu są w Haiti częstym źródłem dochodu dla organizacji przestępczych, a sytuacja pogarsza się wraz z politycznym paraliżem i kryzysem w kraju, zwłaszcza po zamordowaniu prezydenta Jovenela Moise'a. Ofiarami padają nie tylko obcokrajowcy, ale nawet np. miejscowi sprzedawcy.