David Miliband gotów stanąć na czele brytyjskiej Partii Pracy. Były szef dyplomacji zgłosił swoją kandydaturę po tym, jak ze stanowiska ustąpił Gordon Brown. Laburzyści ponieśli w ubiegłym tygodniu klęskę w wyborach parlamentarnych. Po 13 latach sprawowania rządów musieli oddać władzę w ręce konserwatystów i liberałów.

Wierzę, że mogę stanąć na czele Partii Pracy, która odbuduje się jako wielki obrońca zmian społecznych i ekonomicznych, do których powinno dojść w tym kraju - mówił Miliband, ogłaszając swoją kandydaturę.

44-letni polityk od dawna uważany jest za czołowego kandydata na stanowisko szefa laburzystów. Ostatnio zdobył poparcie byłego ministra spraw wewnętrznych Alana Johnsona. Nie znaczy to jednak, że nie będzie miał żadnej konkurencji. Wśród jego rywali są m.in.: jego młodszy brat - były minister ds. energetyki i zmian klimatu Ed Miliband, były minister zdrowia Andy Burnham i były minister ds. dzieci, szkół i rodziny Ed Balls.

Po Gordonie Brownie, który we wtorek zrezygnował ze stanowiska szefa laburzystów, tymczasowe przewodnictwo w ugrupowaniu przejęła Harriet Harman. Będzie sprawować tę funkcję do czasu przeprowadzenia oficjalnych wyborów nowego szefa ugrupowania.

We wtorek Brown złożył również rezygnację ze stanowiska premiera Wielkiej Brytanii. Królowa Elżbieta II z prośbą o utworzenie nowego rządu zwróciła się do lidera konserwatystów Davida Camerona. Mimo poważnych różnic ideologicznych konserwatyści zdołali przekonać Liberalnych Demokratów, że są gotowi do kompromisu. Wspólnie obie partie będą miały w Izbie Gmin absolutną większość.