​Izraelsko-belgijski miliarder, zajmujący się handlem diamentami, zmarł w wyniku ataku serca podczas operacji powiększania penisa w Paryżu - informuje "Daily Mail".

65-letni Ehud Arye Laniado umówił się na zabieg w prywatnej klinice w Paryżu w sobotę. Podczas operacji doszło jednak do komplikacji. Jak donoszą belgijskie media, mężczyzna dostał zawału, gdy chirurdzy wstrzyknęli mu substancję do przyrodzenia.

Informację o śmierci potwierdziła firma Omega Diamonds, należąca do mężczyzny. Żegnamy biznesmena-wizjonera. Jest nam bardzo przykro, że musimy poinformować o śmierci naszego założyciela, Ehuda Arye Laniado - napisano w oświadczeniu.

Przyjaciel Laniado w rozmowie z mediami powiedział, że miliarder miał obsesję na punkcie swojego wyglądu i bardzo dbał o to, co inni o nim sądzą. Nazywaliśmy go "Argentyńczyk", gdyż zawsze wyglądał jak tancerz tango - mówi.

Miał także kompleks z powodu niskiego wzrostu. Miał o nim zapominać wyłącznie, gdy księgowy czytał kwotę z jego wyciągu bankowego. Miliarder miał swojego podwładnego prosić o to kilka razy dziennie.

Laniado posiadał najdroższy penthouse w Monako, warty ponad 30 milionów funtów. Miał także dom na przedmieściach Los Angeles, gdzie miał organizować imprezy z modelkami.

Biznesmen był ekspertem w dziedzinie wyceny diamentów. To właśnie on sprzedał w 2015 roku najdroższy diament na świecie "Blue Moon Josephine" za 48,4 mln dolarów.

W połowie marca Laniado miał stanąć przed sądem w Belgii w związku z uchylaniem się od płacenia podatków.