Co najmniej pięć amerykańskich rodzin związanych z ambasadą USA w stolicy Kolumbii, Bogocie, doświadczyło dolegliwości znanych jako "syndrom hawański" - poinformował dziennik "Wall Street Journal".

Początkowo "syndrom hawański" dotknął dwie osoby w ambasadzie USA w Bogocie, później zgłaszano kolejne przypadki, co najmniej jedna rodzina została odesłana na leczenie do kraju - informuje "WSJ" na podstawie swoich źródeł. Dodaje, że jedną z ofiar miało być dziecko.

Sprawa jest badana przez amerykański Departament Stanu, jego rzecznik Ned Price nie odniósł się jednak do niej bezpośrednio, zapewniając jedynie, że wszyscy pracownicy ministerstwa otrzymają "natychmiastową pomoc, której potrzebują" - pisał "WSJ". 

Dziennik przypomina, że amerykańska ambasada w Bogocie, która jest m.in. bazą dla operacji antynarkotykowych, jest jedną z największych tego typu placówek na świecie.

Kolumbia wie o zgłaszanych przypadkach "syndromu hawańskiego", nasze służby wywiadowcze sprawdzają te doniesienia, ale główne śledztwo prowadzi strona amerykańska - powiedział w wywiadzie dla "New York Timesa" kolumbijski prezydent Ivan Duque.

20 października ma się odbyć zaplanowana wizyta sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena w Kolumbii.

W piątek niemiecka policja poinformowała o tym, że prowadzi śledztwo w sprawie kilku przypadków "syndromu hawańskiego" w amerykańskiej ambasadzie w Berlinie. Rzecznik placówki nie skomentował tych doniesień, ale zapewnił, że USA bada wszelkie tego typu przypadki na całym świecie.

Czym jest "syndrom hawański"?

"Syndrom hawański" to zespół różnych dolegliwości, głównie o charakterze neurologicznym, takich jak:

  • migreny, 
  • problemy ze słuchem, 
  • zawroty głowy, 
  • zaburzenia snu oraz pamięci. 

Przyczyny tego schorzenia nie są dokładnie zbadane. Niektórzy uważają, że syndrom jest wywoływany przez ataki przeprowadzane za pomocą kierowanych fal elektromagnetycznych.

W 2016 r. na tę przypadłość zaczęli się skarżyć amerykańscy dyplomaci pracujący w stolicy Kuby, stąd nazwa syndromu. Od tego czasu podobne objawy zgłaszało ok. 200 amerykańskich urzędników pracujących na misjach w Chinach, Wietnamie, Austrii, Niemczech i innych krajach. Wśród nich było wielu dyplomatów i pracowników CIA.