Islamistyczni bojownicy ostrzegali mieszkańców Bir al-Abd na Synaju, gdzie w piątek doszło do krwawego zamachu na meczet, by zerwali współpracę ze służbami bezpieczeństwa i porzucili sufizm - podaje agencja AP, powołując się na egipskie służby i mieszkańców.

Islamistyczni bojownicy ostrzegali mieszkańców Bir al-Abd na Synaju, gdzie w piątek doszło do krwawego zamachu na meczet, by zerwali współpracę ze służbami bezpieczeństwa i porzucili sufizm - podaje agencja AP, powołując się na egipskie służby i mieszkańców.
Wnętrze meczetu, w którym doszło do rzezi /AHMED HASSAN /PAP/EPA

Według działających na Synaju przedstawicieli służb bezpieczeństwa i wywiadu, w ubiegłym tygodniu organizacje terrorystyczne wystosowały ostrzeżenie, w którym zażądały, by w dniach 29-30 listopada w meczenie Al-Rawda, który w piątek stał się celem zamachu, nie odbywały się sufickie uroczystości upamiętniające narodziny proroka Mahometa. 

Cytowany przez AP ekspert ds. Synaju Ahmed Sakr stwierdził, że bojownicy kilka miesięcy temu publicznie ogłosili, że meczet Al-Rawda, będący centrum sufizmu, został wyznaczony za cel ataku.

Pochodzący z Bir al-Abd student Mohammed Ibrahim poinformował AP, że kilka dni przed atakiem bojownicy ponownie przestrzegali miejscowych mieszkańców przed współpracą ze służbami bezpieczeństwa. Kilka tygodni temu mieszkańcy Bir al-Abd zatrzymali trzech domniemanych terrorystów i przekazali ich służbom bezpieczeństwa. Dodał, że bojownicy kilkukrotnie namawiali wiernych do odejścia od sufizmu, kolportując ulotki.

Jak zauważa AP, egipskie siły wojskowe i służby bezpieczeństwa prowadzą na Synaju ciężką i kosztowną kampanię wymierzoną w bojowników ukrywających się w miastach, wsiach i górach. W całym kraju w ramach działań przeciwko bojówkom aresztowano tysiące osób - informuje agencja.

W ubiegłym roku bojownicy przeprowadzili kilka zamachów na świątynie, zabijając dziesiątki chrześcijan. Odłam Państwa Islamskiego w Egipcie jest również podejrzewany o podłożenie ładunku wybuchowego na pokład rosyjskiego samolotu czarterowego w 2015 r. Atak, w którym zginęły 224 osoby, zdaniem AP miał na celu podkopanie egipskiej branży turystycznej.

Piątkowy zamach, najbardziej krwawy w historii Egiptu, nie był pierwszym zamachem miejscowych terrorystów wymierzonym w sufitów. W ubiegłym roku ścięli oni głowę wiodącemu sufickiemu przywódcy Sulejmanowi Abu Herazowi, którego dżihadyści oskarżali o uprawianie magii. Zdjęcia z egzekucji bojownicy zamieścili w internecie.

Wyznawcy sufizmu, czyli muzułmańskiego mistycyzmu, już wcześniej byli prześladowani przez islamistycznych bojowników w regionie. Dżihadyści uważają wyznawców sufizmu za heretyków. W styczniowym wydaniu internetowego pisma IS przedstawiciel tej dżihadystycznej organizacji na Synaju obiecał obranie za cel sufitów, oskarżając ich o bałwochwalstwo i heretyczne "nowatorstwo" religijne. Dodał, że grupa "nie pozwoli na ich obecność" na półwyspie Synaj i w Egipcie.

Służby bezpieczeństwa twierdzą, że kilka miesięcy temu islamistyczni bojownicy zinfiltrowali Bir al-Abd. Od tamtej pory doszło do serii zamachów na siły wojskowe i policyjne.

W piątek napastnicy zdetonowali przed pełną ludzi świątynią bombę i otworzyli ogień do wiernych. Atakowali karetki pogotowia, które przyjechały na miejsce. Zgodnie z oficjalnymi danymi w zamachu zginęło 305 osób, w tym 27 dzieci, a 128 zostało rannych.

Meczet Al-Rawda znajduje się przy głównej drodze miasteczka. Na piątkowych modlitwach w świątyni gromadzą się mieszkańcy, podróżnicy i pracownicy pobliskiej fabryki. W chwili ataku w budynku oraz na sąsiednim placu przebywało ok. 500 mężczyzn i chłopców.

(az)