W Kosowie rozpoczęły się wybory parlamentarne i do władz lokalnych. Głosowanie odbywa się w cieniu dyplomatycznej walki o niepodległość Kosowa - serbskiej prowincji od ośmiu lat administrowanej przez Organizację Narodów Zjednoczonych.

Wybory monitoruje 150 ekspertów z Rady Europy i 25 tysięcy obserwatorów miejscowych. Popierana przez Rosję Serbia kategorycznie odrzuca niepodległość Kosowa.

Na czas wyborów podjęto nadzwyczajne środki. Bezpieczeństwa w prowincji strzeże ponad 16-tysięczny kontyngent sił KFOR.

W negocjacjach w sprawie przyszłego statusu Kosowa między Serbami, a przedstawicielami Albańczyków, stanowiących 90 procent ludności prowincji, pośredniczą przedstawiciele tzw. trojki - Amerykanin, Rosjanin i wysłannik Unii Europejskiej. Rozmowy te powinny zakończyć się 10 grudnia i w przypadku fiaska - a wszystko wskazuje, że do niego dojdzie - przywódcy Kosowa zapowiedzieli, że proklamują jednostronnie niepodległość.

Popierana przez Rosję Serbia kategorycznie odrzuca niepodległość Kosowa. Poprzednie wybory w 2004 roku Serbowie masowo zbojkotowali i już wiadomo, że ta sytuacja powtórzy podczas obecnych wyborów.

Świadoma tych zagrożeń misja ONZ w Kosowie zaapelowała do Belgradu, aby nie przeszkadzać kosowskim Serbom w głosowaniu.