W Rosji rozgorzała zacięta walka o stanowisko mera Soczi. Stawka jest niebagatelna, bo miasteczko nad Morzem Czarnym stanie się za pięć lat stolicą zimowych igrzysk olimpijskich. Dla rosyjskich polityków to szansa na przepustkę do świata wielkiej polityki. Nic więc dziwnego, że walka o Soczi staje się równie pasjonująca, jak walka o kremlowski tron.

Andriej Ługowoj, podejrzewany przez Brytyjczyków o otrucie w Londynie w 2006 roku byłego agenta KGB i krytyka polityki Kremla Aleksandra Litwinienki, mówi o Soczi jak o wielkim wyzwaniu. I używa specyficznego porównania. Nie patrzę na to, jak na spacer po nocnym Londynie, ale jak na poważną polityczną odpowiedzialność, którą jestem gotów przyjąć - przekonuje:

W wyścigu udział bierze również primabalerina Anastazja Wołoczkowa. Nie ma wprawdzie żadnego doświadczenia, ale ma za to wdzięk. Tuż przed olimpiadą mer - kobieta i baletnica - w tej idei jest coś pięknego - podkreśla:

Pozostaje jednak pytanie, czy władza pozwoli na te zabawy w demokrację. Bo w Rosji powinien zawsze wygrywać kandydat najlepszy, a jak wiadomo - najlepszym jest zawsze kandydat władzy.