Dwanaście osób zginęło w walkach pomiędzy członkami gangów narkotykowych i żołnierzami na ulicach miasta Nuevo Laredo na północy Meksyku - poinformowały władze tego kraju. Dwadzieścia jeden osób, w tym troje dzieci, które dostały się w krzyżowy ogień, zostało rannych.

Stan siedmiu rannych określany jest jako poważny. Wśród zabitych jest dziewięciu członków gangów, dwóch cywili i żołnierz.

Po strzelaninie amerykański konsulat ostrzegł obywateli USA przebywających w tym mieście, by nie wychodzili na ulice.

Do dwugodzinnej wymiany ognia doszło w co najmniej trzech punktach w centrum miasta. Uzbrojeni napastnicy ustawiali barykady z ukradzionych samochodów. W walkach użyto granatów. Starcia wywołały panikę wśród mieszkańców, a blokady ustawiane przez gangsterów doprowadziły do paraliżu komunikacyjnego. Przerażeni kierowcy usiłowali wszelkimi sposobami uciec z rejonu potyczki gangów.

Wcześniej również na północy Meksyku gangsterzy po raz pierwszy użyli przeciwko służbom bezpieczeństwa samochodu-pułapki. Policja i służby medyczne otrzymały zgłoszenie, że na jednym z głównych skrzyżowań w mieście Ciudad Juarez doszło do strzelaniny, w której ranny został funkcjonariusz. Kiedy przybyli na miejsce sanitariusze zajmowali się rannym, eksplodował zaparkowany w pobliżu samochód.

W zamachu zginęły cztery osoby - policjant, lekarz, sanitariusz i ranny mężczyzna, który jak się okazało był jedynie przebrany w mundur i nie był policjantem. Zdaniem miejscowych władz, w zamachu użyto 10 kg materiału wybuchowego C4, tzw. plastiku, który odpalono zdalnie za pomocą telefonu komórkowego. Nie wiemy, z jakiej odległości, ale podejrzewamy, że pozwalała ona zamachowcom obserwować okolicę w oczekiwaniu, aż policjanci wysiądą z samochodów - wyjaśnia dowódca okręgu wojskowego generał Eduardo Zarate.

Meksykańska policja uważa, że za ataki odpowiedzialny jest gang La Linea - zbrojne ramię kartelu Juarez. Mogą one być odpowiedzią na aresztowanie w tym tygodniu jednego z przywódców kartelu.

Według oficjalnych danych, od początku tego roku wojna gangów narkotykowych w Meksyku doprowadziła do śmierci 7 tysięcy ludzi. W ubiegłym roku walki gangów z policją i wojskiem spowodowały 9 tysięcy ofiar śmiertelnych.

Prezydent Meksyku Felipe Calderon, który objął władzę w grudniu 2006 roku, zadeklarował rozpoczęcie ofensywy przeciwko gangom narkotykowym. Od tego czasu w walkach z przestępcami zginęło 25 tysięcy osób.