Były prezydent USA Barack Obama miał być pierwszym kandydatem prezydenta Joe Bidena na stanowisko amerykańskiego ambasadora w Wielkiej Brytanii, ale rząd Borisa Johnsona kategorycznie się temu sprzeciwił - podał "The Sunday Express", powołując się na źródła rządowe.

Według brytyjskiej gazety administracja Bidena nieoficjalnie sondowała, jaka byłaby reakcja Londynu, gdyby faktycznie nominowano Obamę, ale brytyjski premier miał się na to nie zgodzić. Jest absolutnie prawdą, że rząd prywatnie sprzeciwił się nominacji Obamy. Jest także prawdą, że jest to przyczyną opóźnienia (w nominacji) - powiedziało "The Sunday Express" wysokie rangą źródło rządowe.

Choć przy okazji czerwcowego szczytu G7 w Kornwalii Johnson i Biden potwierdzili istnienie "specjalnych relacji" między obydwoma krajami, nowy prezydent USA, wbrew oczekiwaniom nie nominował jeszcze nowego ambasadora w Wielkiej Brytanii i jak wskazują brytyjskie media, jest możliwe, że nie stanie się to w tym roku.

"The Sunday Express" pisze, że jeśli informacja o Obamie jest prawdą, byłby to pierwszy znany przypadek, by brytyjski rząd sprzeciwił się proponowanej przez USA kandydaturze na ambasadora.

Nienajlepsze stosunki między politykami

Przypomina też, że stosunki Johnsona z Obamą były nienajlepsze od czasu, gdy ten drugi opowiedział się w 2016 roku przeciw brexitowi i ostrzegł, że jeśli Wielka Brytania wystąpi z UE, spadnie na koniec kolejki krajów, z którymi USA podpiszą umowę handlową, co "The Sunday Express" nazywa bezprecedensową ingerencją USA w wewnętrzne sprawy Wielkiej Brytanii.

Obama jest nie do zaakceptowania. Już sama uwaga o końcu kolejki wystarczy, by go uznać za nie do zaakceptowania - mówi inne cytowane przez gazetę źródło rządowe.

Jak dodaje "The Sunday Express", Johnson później w artykule prasowym sugerował, że przyczyną niechęci Obamy do Wielkiej Brytanii mógł być fakt, że jego ojciec pochodził z Kenii, która była brytyjską kolonią, i ta uwaga również nie pomogła w relacjach obu polityków.

Rzeczniczka brytyjskiego MSZ odnosząc się dziś do tych informacji, powiedziała, że decyzja, kto zostanie nominowany na stanowisko amerykańskiego ambasadora, należy do władz USA. Media zwracają też uwagę, że niezwykle rzadko się zdarza, by szef jakiegokolwiek państwa po zakończeniu kadencji obejmował stanowisko ambasadora.