Francisco Jose Garzon Amo, maszynista pociągu, który rozbił się w Santiago de Compostela, odmówił składania zeznań - donoszą hiszpańskie media. 52-latek miał zostać przesłuchany w szpitalu, gdzie zatrzymała go policja. Wcześniej postawiono mu zarzut nieostrożnego prowadzenia pociągu. Rzecznik lokalnej policji podkreślił, że sprawa będzie prowadzona tak, by proces sądowy rozpoczął się najszybciej, jak to tylko możliwe.

Lekko rannego maszynistę mieli przesłuchać inspektorzy brygady policji sądowej w Santiago de Compostela. Mężczyzna miał jednak odmówić składania zeznań w oparciu o przysługujące mu prawa. Wcześniej został zatrzymany w szpitalu na 72 godziny.

Na jego zeznania czeka m.in. Gonzalo Ferre, szef hiszpańskiego administratora infrastruktury kolejowej ADIF. Prezes spółki ujawnił, że maszynista powinien rozpocząć hamowanie cztery mile przed miejscem, w którym doszło do wypadku. Jak zaznaczył, na końcu tunelu, przez który przejeżdżał pociąg, skład powinien jechać już z prędkością 80 km/h na godzinę. Ferre podkreślił także, że wszystkie systemy bezpieczeństwa działały i rolą maszynisty jest skorzystanie z nich, bo "w innym przypadku byłby tylko zwykłym pasażerem".

Wcześniej prezes spółki Renfe Julio Gomez-Pomar ujawnił z kolei, że maszynista przejeżdżał przez miejsce wypadku 60 razy i powinien mieć świadomość układu torów i trasy. Jazda z prędkością 80 km/h na zakręcie to coś, czego powinien być w pełni świadomy - zauważył.

Zginęło 78, a nie 80 osób

Hiszpańska policja potwierdziła w piątek, że w katastrofie zginęło nie 80 osób, a o dwie mniej. Początkowy błąd to efekt pomyłki służb przy identyfikacji szczątków. Zidentyfikowane do tej pory ofiary podchodziły ze wszystkich regionów Hiszpanii. Do późnych godzin wieczornych udało się ustalić tożsamość 75 zmarłych, wśród nich znaleźli się cudzoziemcy z Meksyku, USA i Algierii.

W szpitalach pozostaje wciąż 81 osób. 31 z nich jest w stanie ciężkim.

Wstrząsające fragmenty rozmów. "Chcę umrzeć"

Hiszpański dziennik "El Mundo" dotarł do fragmentów rozmów maszynisty z dyspozytorami ruchu tuż po katastrofie. Spieprzyłem. Chcę umrzeć - powiedział 52-letni maszynista. Przyznał się także do przekroczenia dopuszczalnej prędkości i podał, że w momencie katastrofy na liczniku miał 190 km/h. To o 110 km/h więcej, niż dopuszczalna prędkość w tym miejscu. Stenogramy razem z czarną skrzynkami i nagraniami z dwóch kamer zostaną przebadane przez śledczych.

Czwartkowa katastrofa jest największą w Hiszpanii tragedią na kolei od 1944 roku.