Ponad 130 osób zatrzymano w centrum Moskwy w czasie zorganizowanej bez zgody władz manifestacji poparcia dla opozycjonisty i blogera Aleksieja Nawalnego - podała organizacja pozarządowa OWD-Info. O swoim zatrzymaniu napisał na Twitterze sam Nawalny.

Kilka godzin wcześniej opozycjonista został skazany na 3,5 roku więzienia w zawieszeniu za zagarnięcie pieniędzy firmy Yves Rocher. Jego brat usłyszał wyrok 3,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Po ogłoszeniu wyroku Nawalny i jego sympatycy wzywali ludzi do wyjścia na ulice.

Po południu Aleksiej Nawalny poinformował na Twitterze, że chcąc dotrzeć na manifestację, naruszył warunki aresztu domowego, po czym został zatrzymany.

Według agencji TASS i Interfax, które powołały się na moskiewską policję, opozycjonista został przewieziony do miejsca zameldowania. Informacji tych nie były w stanie potwierdzić zachodnie agencje.

 

Na placu Maneżowym, w pobliżu Kremla, gdzie zebrali się zwolennicy Nawalnego, "aresztowano co najmniej 132 osoby" - podała na stronie internetowej organizacja obrońców praw człowieka OWD-Info, specjalizująca się w monitorowaniu aresztowań w Rosji.

Także według danych policji, przytaczanych przez TASS, na placu Maneżowym zatrzymano ponad 100 ludzi. Rosyjska agencja poinformowała, że w okolicach placu zebrało się wieczorem ok. 1,5 tys. ludzi; agencja Associated Press szacuje liczbę zgromadzonych na kilka tysięcy.

Zebrani skandowali: "My jesteśmy władzą" i "Nie będziecie mogli zamknąć nas wszystkich". Słychać było także hasła poparcia dla Ukrainy.

Władze nie wydały zezwolenia na organizację protestu. Policja barierkami odgrodziła miejsce zgromadzenia, a pobliska stacja metra została częściowo zamknięta. Na Facebooku ok. 18 tys. ludzi deklarowało zamiar udziału w zgromadzeniu.